Wskaźnik kilkukrotnie zaskakiwał inwestorów. W kwietniu i maju obserwowaliśmy jego szybki wzrost z bardzo niskich poziomów (minimum 25,3 pkt. to najniższa wartości w ponad 40-letniej historii indeksu), co pozwoliło na wygenerowanie dodatkowych wzrostów na rynkach akcji. Ostatnie dwa miesiące to jednak spadek indeksu, za każdym razem niespodziewany.
Taki kierunek zmiany można było co prawda przypisać rosnącemu bezrobociu i jednocześnie drożejącym paliwom (te silnie oddziałują na nastroje), jednak mimo wiosennych wzrostów wskaźnik znajduje się poniżej minimum z recesji z lat 80-tych, czy apogeum kryzysu paliwowego z lat 70-tych. Mając to na uwadze, spadki są niepokojące. To czy zostaną one przerwane tym razem może mieć spory wpływ na zachowanie inwestorów na rynkach finansowych. Konsensus zakłada niewielki wzrost indeksu - z 46,6 pkt. do 47,4 pkt. Dane o godzinie 16.00.
Po bardzo udanej końcówce minionego tygodnia i mocnych wzrostach podczas azjatyckiej sesji w poniedziałek przyszła kolej na realizację zysków na rynkach akcji. Mając na uwadze, jak wiele osiągnęły byki - nowe maksima, zażegnanie korekty, przełamanie 38,2 proc. zniesienia bessy, taki rozwój sytuacji specjalnie nie dziwi. Sprzedający osiągnęli przewagę w drugiej części wczorajszej sesji kasowej w USA i cofnięcie sięgnęło ok. 1,5 procent.
Poprzednie maksima, tj. 1016 pkt. na kontraktach na S&P500 oraz 9430 pkt. na DJIA30 nie zostały naruszone i rynek powinien dość spokojnie czekać na rozwój sytuacji po otwarciu sesji w USA i napływie tamtejszych danych, przede wszystkim o nastrojach, ale także wskaźników cen domów (godzina 15.00 S&P/Case-Shiller, godz. 16.00 FHFA).