Mamy piątek, trzeci dzień listopada, eurodolar pozycjonuje się przy 1,1645 – zatem poniżej dolnego ograniczenia konsolidacji, która obowiązywała przez sierpień, wrzesień i niemal cały październik, a która została rozbita przed tygodniem.
Co będzie kierować eurodolarem? Zawsze znajdą się ci, którzy odpowiedzą, że lucyferianie, iluminaci i ludzie-jaszczury, a przynajmniej jacyś biznesowo-polityczni "możni tego świata". Prawdopodobnie jednak fakty okażą się bardziej prozaiczne. O 13:30 mamy kluczowe dane z rynku pracy USA, tzw. _ payrollsy _ – mianowicie październikowe. Miesiąc temu _ payrollsy _ wrześniowe rozczarowały, rozpoznano bowiem (może i niewielki, ale jednak) spadek zatrudnienia, a nie jego wzrost. Dziś prognoza mówi o 314 tys. nowych miejsc pracy w rolnictwie, zakłada się też przyrost godzinowej stawki o 2,7 proc. w skali rocznej oraz o 0,2 proc. w miesięcznej.
Godzina 14:45 przyniesie nam indeks PMI dla sektora usług w Stanach, o 15:00 poznamy natomiast indeks ISM dla tego samego obszaru gospodarki. Wtedy też pojawią się dane o zamówieniach w trzech segmentach – na dobra trwałego użytku, dobra liczone bez środków transportu, oraz w przemyśle.
Istotnie więc będzie to amerykańskie popołudnie. Im lepsze dane, tym silniejszy powinien stać się dolar. W takim układzie mogłoby dojść do skorygowania korekty. Oto bowiem tydzień temu eurodolar schodził do 1,1580, a w tym tygodniu w szczycie był przy 1,1685. Problem pojawi się, jeśli dane poważnie rozczarują. Lub raczej – bardzo poważanie; bo generalnie jednak rynek spodziewa się, że Fed tak czy inaczej w grudniu podwyższy stopy.
Wczoraj oprocentowanie podniósł Bank Anglii, ale funt na tym stracił, bo powszechnie uznano, iż na kolejną podwyżkę trzeba będzie poczekać dość długo. Dziś o 10:30 poznamy PMI dla brytyjskiego sektora usługowego.
Polskie zmagania
USD/PLN klaruje się przy 3,6380. Wczoraj był ponad grosz niżej w minimach, tak więc wygląda na to, że proces korekcyjnego wzmacniania PLN został przyhamowany. Korekcyjnego, bo przed ubiegłotygodniowym posiedzeniem EBC testowano nawet wartości rzędu 3,5820.
W dłuższym ujęciu czasowym można powiedzieć, że para dolar-złoty w lipcu wkroczyła w konsolidację od od 3,51 do 3,70 (w dużym przybliżeniu) i nadal w niej podąża. Tym samym trwająca od grudnia 2016 tendencja wzmacniania polskiej waluty zanika.
Na euro-złotym w połowie maja zaliczono minimum na 4,1515, z tego zrodził się trend wzrostowy, potwierdzony w lipcu i wrześniu (szczyty powyżej 4,33), a potem rozbity w październiku. Od kilkunastu dni wędrujemy w rejonie 4,22 – 4,26, teraz nieco poniżej 4,24.