Dziś nie zaplanowano praktycznie żadnych publikacji makro, rynki finansowe więc będą konsumowały wczorajsze wydarzenia. Zakończenie sesji w USA przyniosło wyhamowanie spadków, ale również rekord na rynku ropy i historycznie słabego dolara. Armagedon, widmo recesji? A może czas na interwencję EBC by osłabić euro? Dziś może się wiele wyjaśnić.
Od początku tygodnia mobilizowałem byki, by nie dały sobie odebrać szansy na dalsze wzrosty. Mimo to, po wczorajszej sesji, mój redakcyjny kolega, ,,niedźwiedź" z zamiłowania mógł triumfować i pisać o pazurach, które pokazali jego pobratymcy na GPW. Sytuacja (szczególnie ta techniczna) bowiem nie wygląda zbyt dobrze. WIG20 zszedł poniżej poziomu 3800 pkt., co uwiarygodnia formację podwójnego szczytu. Tym samym najbliższych wsparć można szukać dopiero 200-300 pkt. niżej. To co mnie jednak szczególnie zastanawia, to fakt, że po przełamaniu owej linii nie widzieliśmy na GPW fali wyprzedaży, czy przyspieszenia spadków. Wprost przeciwnie, po 15.30 spadki wyhamowały i udało się nieco podciągnąć indeks w górę. Pułapka bessy?
Na razie na to niestety nie wygląda. Dość popularne wśród inwestorów na GPW automatyczne systemy do gry na kontraktach na WIG20 wskazują obecnie na krótką pozycję, a trudno mi sobie wyobrazić sytuację, gdy wygenerują one odwrócenie na pozycję długą. Pochodna musiałaby bowiem odrobić ponad połowę wczorajszych strat, a to jest dziś mało prawdopodobne.
Promyczkiem nadziei dla byków, jest na pewno jednak przebieg sesji w USA. Indeksy po początkowych spadkach niemal się wyzerowały (S&P zakończył sesję stratą o 0,1 proc.). Widać, że znów działa zasada, że ,,im gorzej tym lepiej". Ta pogoń inwestorów za sygnałami, które mogą skłonić FED do obniżki stóp już jednak w mojej ocenie się zwulgaryzowała. Co bowiem da obniżka stóp, gdy wczorajsze dane wyraźnie pokazały, że w największej gospodarce świata nie dzieje się najlepiej? Na razie jednak takich głosów nie słychać zbyt głośno.
Głośno za to jest o rekordzie (kolejnym) na rynku ropy. Baryłka ,,czarnego złota" kosztowała już w Nowym Jorku wczoraj ponad 89 USD. Analitycy przewidują, że wkrótce może sięgnąć absolutnego rekordu wszechczasów, czyli 100 USD. Dolar nadal traci na wartości i w nocy kurs EUR/USD zbliżył się już do poziomu 1,43. W tej sytuacji wzrasta presja na EBC, by ten zadziałał w celu osłabienia waluty, gdyż żaden eksport do dolarowej strefy wkrótce straci rację bytu. Wygląda na to, że tylko jakieś werbalne lub realne (politycy, banki?) działania mogą zmienić ten obraz.
Być może nieco przerysowałem dramatyczny obraz przed dzisiejszą sesją, która może okazać się całkiem udana dla inwestorów. Warto jednak zwrócić uwagę na bardzo szybko wzrastające ryzyko w operowaniu na ryzykownych rynkach. Sytuacja nie jest stabilna, więc jeśli obiektem inwestycji nie jest ropa, lub złoto, warto trzymać rękę na pulsie.