Koreański indeks giełdowy Kospi wzrósł w piątek o 1 proc., a akcje największego koreańskiego banku podrożały o ponad 4 proc. Na innych rynkach akcji w Azji także przeważali kupujący - w Hong Kongu i Chinach obserwowaliśmy ok. dwuprocentowe zwyżki, a w Japonii NIKKEI wzrósł o 0,5 proc. Umiarkowany optymizm Japończyków można tłumaczyć po części zaplanowanymi na niedzielę wyborami do wyższej izby parlamentu, w których najprawdopodobniej rządząca partia przegra, co utrudni przeforsowanie niewygodnych ustaw, np. obciążenie konsumentów wyższym podatkiem od sprzedaży.
Podwyżka stóp procentowych w Korei pokazuje, że azjatyckie rynki wschodzące, w przeciwieństwie do USA i Europy Zachodniej, mają ten komfort, że mogą powoli zacząć koncentrować uwagę nie na generowaniu wzrostu gospodarczego, lecz na tłumieniu inflacji. W tym tygodniu Międzynarodowy Fundusz Walutowy podniósł prognozę wzrostu PKB dla światowej gospodarki, właśnie głównie dzięki szybszemu niż pierwotnie szacowano rozwojowi Chin i innych rynków wschodzących. W komunistycznym Wietnamie obawy przed inflacją i dewaluacją lokalnej waluty są tak wysokie, że na ulicach kwitnie handel złotem i amerykańskimi dolarami. W tym przypadku ryzyko inflacji jest dodatkowo podsycane rosnącymi cenami surowców produktów rolnych - np. kawa, której Wietnam jest drugim największym eksporterem na świecie podrożała w ciągu minionego miesiąca o 21 procent.
W czwartek amerykańskie indeksy kontynuowały odbicie z najniższych poziomów od kilku miesięcy i wzrosły ok. 1 proc. S&P500 znajduje się obecnie o 5,1 proc. wyżej niż przed tygodniem, ale na rynku walutowym dolar nie jest najchętniej wybieraną przez inwestorów walutą. Kurs pary euro-dolar znalazł się wczoraj już powyżej poziomu 1,27 USD, ponieważ inwestorzy liczą, że testy kondycji europejskich banków wypadną pomyślnie, a rządy poszczególnych państw Unii, pomimo społecznego sprzeciwu, zgodnie z deklaracjami wdrażają reformy systemów emerytalnych i zamrażają wynagrodzenia pracowników budżetówki.