Wciąż nie widać końca greckiej tragedii. Europejscy politycy nie kryją zniecierpliwienia. Podobnie inwestorzy. Można przypuszczać, że bankructwo Grecji przyjęte zostałoby przez rynki z ulgą.
Kolejny weekend upłynął na bezowocnych negocjacjach, dotyczących metod podtrzymania przy życiu greckich finansów. Bezowocnych podwójnie, bo nikt już chyba nie ma wątpliwości, że Grecji pomóc na dłuższą metę się nie da. Tym bardziej, że sama Grecja nie ma pomysłu na to, jak wyjść z zapaści. Wszystko można zrestrukturyzować, naprawić, ale pod warunkiem, że jest co restrukturyzować i naprawiać. Giełdy na przedłużające się rozmowy zareagowały pogorszeniem się nastrojów, ale bez wielkich emocji. Główne indeksy na warszawskim parkiecie na otwarciu traciły w poniedziałek po 0,1 proc.
Nieznacznie lepiej radziły sobie wskaźniki małych i średnich firm. Te ostatnie przez cały dzień trzymały się kilka dziesiątych procent powyżej piątkowego zamknięcia. WIG20 nad kreskę zdołał wyjść jedynie na chwilę. Bliskość 2400 punktów działała onieśmielająco na byki, ale budziła też respekt wśród niedźwiedzi. Zmiany były więc niewielkie i żadna ze stron nie odważyła się na ryzyko ataku.
Podobnie zresztą było na głównych giełdach europejskich. Indeks w Paryżu rozpoczął dzień od spadku o 0,8 proc. i należał do najsłabszych wskaźników na naszym kontynencie. Przez większą część sesji zniżkował o około 1 proc. We Frankfurcie i Londynie spadki sięgały po około 0,4 proc. Do nielicznych zwyżkujących parkietów należały Ateny. Tamtejszy indeks zyskiwał 0,5-0,6 proc., ale jego zachowanie w ostatnich dniach zdaje się być zupełnie oderwane od makroekonomicznych realiów i można je rozpatrywać w kategorii ciekawostki rynkowej. Po południu zyskiwał już prawie 3 proc.
Danych dotyczących gospodarki nie było w poniedziałek zbyt wiele i nie wpłynęły one znacząco na sytuację na giełdach. Wskaźnik nastrojów europejskich inwestorów finansowych Sentix pozytywnie zaskoczył, zmniejszając skalę spadku z minus 21 do minus 11 punktów. W Grudniu o 1,7 proc. zwiększyły się zamówienia w niemieckim przemyśle. Po prawie 5 proc. spadku z listopada to spory postęp, ale trudno na tej podstawie wyciągać poważniejsze wnioski. Tym bardziej, że w porównaniu do grudnia 2010 r. wielkość zamówień nie uległa zmianie.
W gronie naszych największych spółek sytuacja była zróżnicowana. Liderem wzrostów były akcje GTC, rosnące o ponad 5,5 proc. Po opublikowaniu lepszych niż oczekiwano wyników finansowych o prawie 3 proc. w górę szły papiery Banku Handlowego, ale skala zwyżki w ciągu dnia zmniejszyła się. Po ponad 2,5 proc. zyskiwały walory BRE i Kernela, o 2 proc. zyskiwały akcje PGE. Po około 1 proc. zniżkowały akcje KGHM, PBG, PGNiG, PKN Orlen, PKO i Telekomunikacji Polskiej.
Początek sesji na Wall Street przyniósł spadki indeksów po około 0,4 proc. Na naszym kontynencie w tym czasie sytuacje nieznacznie się poprawiła. Na godzinę przed końcem handlu CAC40 zniżkował o 0,7 proc., DAX rósł o 0,1 proc., FTSE wyszedł na zero. Także indeks największych spółek w Warszawie znajdował się w okolicy piątkowego zamknięcia. Greccy politycy postanowili przełożyć swoje spotkanie w sprawie niezbędnych reform na wtorek. Cierpliwość europejskich partnerów i rynków może się jednak kiedyś wyczerpać.