Trudno mieć dobry nastrój na początku tego tygodnia. Nie dość, że odbicie od kluczowych obecnie wsparć w Polsce i na świecie wypadło bardzo blado i znajduje odbicie w spadku WIG poniżej ubiegłorocznego dołka, to jeszcze jedna z najważniejszych przesłanek, na podstawie której można było liczyć na oddalenie się od niego, staje pod znakiem zapytania.
Chodzi o plan Obamy dotyczący wsparcia dla gospodarki i sektora finansowego. Jak wiadomo pracuje nad nim Senat, ale dochodzą głosy, że będzie wymagał dużych modyfikacji, by spotkać się z aprobatą tej izby Kongresu. Można powiedzieć, że rynki igrają same ze sobą - najpierw robiąc sobie ryzykowne nadzieje, że wszystko pójdzie jak płatka, a potem rozczarowując się, iż nie jest tak jak zakładano. Ten schemat powtarzał się już w obecnej bessie kilka razy i zawsze prowadził do zniżek.
Wyraźnie też widać, że dla inwestorów liczą się obecnie przede wszystkim wyniki finansowe spółek. Potwierdziła to choćby reakcja na dane o amerykańskim PKB. Mimo, że dużo lepsze od oczekiwań, to nie wywołały optymizmu. Stało się tak głównie ze względu na niekorzystną strukturę zmian PKB, gdzie na plus działały głównie zapasy. Jednak ich wzrost przy słabnącej konsumpcji nie może cieszyć.
Trwający w USA sezon publikacji rezultatów za IV kwartał 2008 r. jest mniej na półmetku. Niestety wyniki rozczarowują. Spadek zysków spółek z S&P 500 przekracza 40%, a po pominięciu branży finansowej wynosi blisko 15%. Prognozy po uwzględnieniu drugiej połowy spółek z S&P 500 mówią w efekcie o obniżeniu zysków w ostatnich trzech miesiącach minionego roku o ponad 30%.
Na trzy pierwsze miesiące tego roku zapowiadany jest spadek o ponad jedną czwartą. Zbliżona skala pogorszenia się zysków ma utrzymać się także w II kwartale. Również na III kwartał prognozowany jest spadek zysków. To zaś oznacza podkopywanie fundamentów pod oczekiwania na poprawę koniunktury gospodarczej w II połowie obecnego roku.
Trudno też znajdować w bieżących danych powody do optymizmu. Styczniowe dane znów nie przynoszą w wielu przypadkach poprawy, choć miała ona zdaniem niektórych specjalistów następować już miesiąc i dwa miesiące wcześniej. Piątkowe dane dotyczące Chicago PMI czy nastrojów konsumentów, jak również wcześniej podawana liczba nowych bezrobotnych, wykazały dalszy regres.
W takich okolicznościach dzisiejsze dane o styczniowym wskaźniku aktywności przemysłu w USA (ISM) mogą przyciągnąć sporą uwagę. Sprawa jest tym delikatniejsza, że S&P 500 znów jest bardzo blisko długoterminowego wsparcia, jakim jest dołek internetowej bessy. Każda zła wiadomość może popchnąć notowania do jego przełamania.