Szeroki rynek nie był już tak mocny, bo negatywnie na WIG działały mWIG i sWIG, które kosmetycznie spadały. Na fali wzrostów udało się WIG20 wejść powyżej 2700 pkt., ale w tym samym czasie europejskie indeksy zaczęły się osuwać, co zaktywizowało krajową podaż.
Od tego momentu sytuacja byków wyglądała coraz gorzej. Po kolei otrzymały one ciosy, które zmniejszały ich przewagę. Najpierw pojawiły się dane o niemieckiej produkcji przemysłowej, która w czerwcu wzrosła tylko o 0,2 proc. Następnie wyniki sprzedaży podał amerykański gigant Wal-Mart i okazało się, że amerykanie znów mniej kupują. Kiepska to informacja dla gospodarki USA, skoro obywatele nie chcą wydawać pieniędzy. Te czynniki były jeszcze dla graczy do zniesienia, zwłaszcza że decyzje ECB i Banku Anglii całkowicie zgadzały się z rynkowymi oczekiwaniami. Oba banki nie zmieniły kosztów pieniądza.
Największe znaczenie miała informacja o ilości bezrobotnych w Stanach. Liczba nowych wniosków osiągnęła 455 tysięcy, a więc znów wzrosła wyraźnie powyżej prognoz. Na tą informacje nasz rynek zareagował najmocniej i WIG20 notował już spadek o jeden procent. Drugą sesję z rzędu najsilniejszy był KGHM rosnący o 2 proc., ale główny obrót skupiał się na największych bankach a te spadały o ponad procent. Ogólne pogorszenie nastrojów przełożyło się również na mniejsze spółki przez co sWIG zakończył sesję spadkiem o 1,2 proc i jest poniżej psychologicznej bariery 10.000 pkt.
W ostatniej chwili handlu pojawił się jedyny dziś fundamentalny argument dla byków - ilość podpisanych umów kupna domów w USA wzrosła. Informacja ta miała jednak znaczenie tylko dla rynku walutowego, gdzie dolar umacniał się.