*W poniedziałek, na pierwszej sesji nowego miesiąca, nasza giełda wykonała ruch w stronę niekorzystnego dla posiadaczy akcji rozstrzygnięcia, a amerykański rynek potwierdził zasadność przypuszczeń, że poprawa notowań z kilku ostatnich dni była jedynie ruchem powrotnym po wcześniejszym przełamaniu dwumiesięcznej linii trendu wzrostowego przez S&P 500. *
Sesje zakończyły się zimnym prysznicem, ale nie skala zniżek w tym wszystkim najbardziej martwi. Chodzi głównie o reakcje na napływające wiadomości. Wczoraj uwagę przyciągały tylko te złe. To wyraźny znak potwierdzający zmianę trendu.
Inwestorzy mogli wczoraj ucieszyć się, że zarówno wskaźnik ISM sektora przemysłowego, jak i wydatki budowlane okazały się lepsze od przewidywań. Problem jednak w tym, że obie dane trudno było w kategoriach bezwzględnych traktować jako korzystne. ISM utrzymał się poniżej 50 pkt, wskazując na tendencje recesyjne w przemyśle, a wydatki budowlane nadal spadały. Trudno w takiej sytuacji być przekonanym, że gospodarka amerykańska odzyska w kolejnych miesiącach siły. Tym bardziej jest to wątpliwe, że presja inflacyjna nie ustępuje, co potwierdziło się kolejny raz. Teraz wykazał to indeks cen podawany przy okazji publikacji ISM ? osiągnął najwyższy poziom od 4 lat.
Jednak inwestorzy nie wykazywali wczoraj optymizmu, co przekonuje, że stopniowo zmienia się ich postrzeganie przyszłości. Do tego dochodzą sygnały wskazujące na dalsze kłopoty sektora finansowego. Bardziej dotyczą obecnie sytuacji na brytyjskim rynku. Pogarszająca się kondycją rynku nieruchomości stanowi poważne wyzwanie dla spółek działających w tej branży. Kolejną ofiarą stał się pożyczkodawca Bradford&Bingley. Do tego Standar&Poor?s obniżył ratingi dla kilku banków w USA. Jednocześnie przed utrzymaniem się niestabilności na rynkach finansowych przestrzegał sekretarz amerykańskiego skarbu Henry Paulson, który powiedział, że zażegnanie kłopotów zajmie jeszcze wiele miesięcy. W takich warunkach sektor finansowy był tym, który wczoraj najmocniej ciągnął w dół giełdę w USA. Znów najmocniej wypadły branże powiązane z rynkiem surowców, który przeżywał w poniedziałek silny wzrost. Relatywnie najmniej wzrosły wczoraj paliwa, co przyczyniło się do ograniczenia skali zniżki S&P 500 w końcowej części dnia.
Problemy dotyczą nie tylko dojrzałych gospodarek. Niepokojące sygnały napływają z kluczowych rynków wschodzących. Zdaniem Międzynarodowego Funduszu Walutowego inflacja w Rosji przyspieszy do 14% w tym roku. To potęguje zagrożenie przegrzaniem tamtejszej gospodarki. W którymś momencie konieczne będzie mocne zacieśnienie monetarne, by nie dopuścić do jeszcze większego wzrostu cen. To jednak przełożyłoby się na tempo rozwoju gospodarczego. Ostrzeżenia przed nadmierną inflacją odnoszą się również do Brazylii, najmocniejszej giełdy w tym roku. W efekcie ekonomiści spodziewają się wyższych stóp procentowych. Takie prognozy skłoniły Citigroup do przekonania, że akcje brazylijskie spadną o 10% do końca sierpnia. Dla rynków wschodzących jako całości nie byłby to dobry znak, bo taki scenariusz psułby klimat wokół nich wszystkich.
Dziś nasz parkiet będzie zmierzał zapewne w stronę dolnej granicy trójkąta na wykresie WIG, która wypada przy 45,5 tys. pkt. Wskazują na to notowania naszych kontraktów terminowych, jak i amerykańskich. Znów wydarzenia będą determinować doniesienia ze spółek oraz rynek surowców. Wśród tych pierwszych na pierwszy plan wysuwają się przypuszczenia, że Lehman Brothers będzie zmuszony podnieść kapitał ze względu na prawdopodobną stratę, pierwszą od 1994 r., jaką poniesie w II kwartale tego roku. To podkopuje fundamenty wzrostu notowań akcji z ostatnich dwóch miesięcy, u podstaw których stały nadzieje, że wzmocnienia kapitałowe, jakich dokonały firmy finansowe na wiosnę będą wystarczające i pomogą w zażegnaniu kryzysu w sektorze.