Nastroje w Azji nie było najlepsze z uwagi na brak zamrożenia ilości wydobywanego czarnego złota oraz kolejnego trzęsienia ziemi w Japonii, tym razem silniejszego niż poprzedniego z czwartku. Przełożyło się to na minorowe otwarcia w Europie, gdzie zniżki przekraczały 1 proc.
Podobnie wyglądał początek notowań w Warszawie, chociaż zniżki były nieco mniejsze. Szybko jednak okazało się, że mimo szansy poprowadzenia rynku dalej na południe, podaż była słaba i z danej okazji nie skorzystała. Inwestorzy dość racjonalnie podeszli do katarskiego fiaska, że jego znaczenie nie jest aż tak istotne. Pamiętać bowiem trzeba, że rynek ropy zaczyna się bilansować sam, a porozumienie dostawców, choć ważne w tym procesie, wcale nie jest kluczowe.
Inną kwestią jest wpływ ceny ropy na rynek akcji. Ten w ostatnich miesiącach był przeszacowany i możemy wracać do bardziej racjonalnego stanu rzeczy, gdzie ropa nie jest decydującym czynnikiem dla globalnych nastrojów. Tym samym niskie otwarcie zostało wykorzystane przez popyt, który w trakcie sesji indeksy konsekwentnie poprowadził na północ.
Pomocne w tym zachowaniu były lepsze od oczekiwań wyniki spółek amerykańskich Morgan Stanley oraz PepsiCo. Ponadto początek sesji w USA przebiegał w pozytywnych nastrojach, co ostateczne przekreśliło wcześniejszej spadki i warszawski indeks WIG20 zyskał 0,3 proc.. Nie jest to spektakularny wynik, ale niezły jak na początkowe minorowe nastroje. Niestety wciąż niskie było obroty, które oznaczają, że poważny popyt nadal stoi z boku i obserwuje rozwój sytuacji. Sam rynek pozostaje w konsolidacji, ponad kluczowym poziomem 1900 pkt., ale poniżej psychologicznej bariery 2000 pkt.