Po spektakularnej wczorajszej sesji kolejna już nie zapowiadała się tak pomyślnie. Byki z rozpędu co prawda jeszcze próbowały kontynuować wczorajszy rajd, ale bezskutecznie. Nieco lepiej pod tym względem wyglądała Europa.
Wczorajsze notowania zostaną zapamiętane na długo. Takiej sesji inwestorzy wyczekiwali od dawna. Potężne i konsekwentnie prowadzone przez całą sesję wzrosty poparte zostały dużymi obrotami. To sygnał powrotu na parkiet inwestorów zagranicznych, szczególnie że dobrze zachowywały się banki.
Nowy kapitał co do zasady wkracza na rynek z dłuższą perspektywą czasową, co poprawiło perspektywy GPW. Drugi dzień tak spektakularnych wzrostów był jednak mało prawdopodobny i rzeczywiście doszło do zatrzymania wczorajszego pochodu byków. Jeszcze na początku sesji popyt próbował kontynuować rajd, ale po południu sił do jego kontynuacji zabrakło.
Słabo prezentowały się spółki energetyczne, na co wpływ mogły mieć doniesienia prasowe, że po ogłoszeniu planu inwestycyjnego apetyt rządu na dywidendy będzie mniejszy, a zyski spółek będą inwestowane. W energetyce inwestycje to akurat paląca sprawa, więc obawy inwestorów co do przyszłej trajektorii dywidend wydają się zasadne. Sam temat powraca ostatnio niczym bumerang i wydaje się, że tak już pozostanie.
Lepiej na tym tle wypadała Europa Zachodnia, gdzie wzrosty, choć w mniejszej niż ostatnio skali, były kontynuowane. Nieco inne zachowanie GPW jednak już tak nie dziwi, gdyż warszawski parkiet do swojego odmiennego charakteru zdążył już inwestorów przyzwyczaić. Ponadto dzięki fixingowi lekkie zwyżki rzędu 0,3 proc. udało się ostatecznie wykreślić. Co do zasady zgadza się więc kierunek zmian w Europie i Polsce, a ten po słabym początku roku jest wzrostowy i dzisiejszą sesję rozpatrywać należy w kategorii przystanku, a nie stacji docelowej.