To ostatnia sesja giełdowa niepewności przed wynikami wyborów w Stanach Zjednoczonych. Głosowanie trwa i ze względu na wielkość kraju, koniec głosowania i exit polls będą pojawiały się już od pierwszej w nocy jutrzejszego dnia, aż do europejskiego poranka. Sondaże oraz prawdopodobieństwo są po stronie Clinton, choć wszystko mieści się w granicy błędu statystycznego, dlatego większość finansowego świata nie planuje odpoczywać przez najbliższe kilkanaście godzin.
Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych w znaczący sposób różnią się od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce, czy w większości europejskich państw. W przypadku USA, każdy stan ma do dyspozycji głosy elektorskie. W przypadku wygrania przez kandydata większości w danym stanie, zgarnia on wszystkie głosy elektorskie. Do wygrania wyborów potrzeba 270 głosów elektorskich z 538. Bazując na ostatnich sondażach Clinton powinna mieć ich 272, natomiast Donald Trump 266. Jak widać wystarczy jeden stan, aby zmienić cały wynik wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych.
Każdy z kandydatów ma swoje kluczowe stany. W przypadku kandydatki Demokratów, Hilary Clinton jest to Kalifornia - stan o największej ilości głosów elektorskich, natomiast w przypadku Donalda Trumpa jest to Teksas, nie mniej ważny stan w wyścigu po fotel prezydencki. Najważniejsze podczas jutrzejszej nocy będą wyniki tzw. swing states, czyli stanów, gdzie poparcie dla obu kandydatów jest wyrównane. Kluczem w tym przypadku może być Floryda, dla której wyniki poznamy już po pierwszej w nocy polskiego czasu. Floryda posiadając 29 głosów elektorskich jest największym tego typu stanem. Ostatnie sondaże wskazują na wygraną Trumpa w tym stanie, chociaż jest ono minimalne. Zgarnięcie stanu przez Clinton może wykluczyć możliwość wygranej przez kandydata Republikanów.
Zmienność na rynkach była dzisiaj ograniczona. Inwestorzy nie chcieli kupować akcji w ostatniej sesji przed wyborami, chociaż końcówka sesji w Europie przynosi nieznacznie wzrosty. Clinton to dla rynków stabilniejszy wybór gwarantujący kontynuację dotychczasowej polityki. Z kolei Trump jest to mieszanka wybuchowa, która przynajmniej teoretycznie może przynieść niepewność na rynkach. Oczywiście największe rynki giełdowe na świecie będą zamknięte na początku wyników w USA, ale pierwsze reakcje będą widoczne na rynku terminowym oraz na rynkach japońskich oraz chińskich.
Na koniec sesji europejskiej DAX znajduje się minimalnie pod kreską na poziomie 0,05 proc., CAC 40 zyskuje marginalnie 0,02 proc., natomiast brytyjski FTSE 100 zyskuje aż 0,32 proc., głównie za sprawą spółek wydobywczych. W przypadku Wall Street po początkowych spadkach, indeksy zaczynają powoli odrabiać straty. S&P 500 zniżkuje 0,10 proc., natomiast DJIA wzrasta o 0,29 proc., a Nasdaq zyskuje 0,24 proc.
WIG20 zachowuje się dzisiaj naprawdę nieźle w porównaniu do pozostałych rynków. Jest to prawdopodobnie związane z niewielkim optymizmem w stosunku do wygranej Clinton, zaś z drugiej niewielkim wpływie wyników wyborów na polską gospodarkę. WIG20 na koniec sesji zyskał 1,22 proc., chociaż zamknięcie miało miejsce jeszcze wyraźnie poniżej 1800 punktów.