Mówiono, że spadki zapoczątkował Wall Street Journal twierdząc, że Fed podejmie decyzję o zaangażowaniu kilkaset miliardów dolarów w ciągu kilku miesięcy. Problem w tym, że o tym się mówi od wielu dni. Twierdzi się, że to będzie pierwszy ruch, a potem Fed podejmie następne tego typu decyzje w sumie na 1000 – 2000 mld USD. Po prostu wielu inwestorów ocenia, że wydarzenia z 2-3.11 są już zdyskontowane. Nic dziwnego, że niektórzy zaczynają ostrożnie realizować zyski. Widać to było jednak zdecydowanie wyraźniej (drugi dzień z rzędu) na rynku walutowym i obligacji. Jedno jest pewne: raporty makro nie miały w tych spadkach wielkiego udziału.
Raport o sprzedaży nowych domów był umiarkowanie korzystny. Sprzedano ich we wrześniu o 6,6 proc. więcej niż w sierpniu (nieco więcej niż oczekiwano). Po ostatnim załamaniu odbicie (podobnie jak na rynku wtórnym) było oczywistością. Dane były jednak tylko umiarkowanie dobre, bo sprzedaż 307 tysięcy domów to bardzo mało. W szczycie hossy sprzedawano 1,5 miliona. Raport o zamówieniach na dobra trwałego użytku był słaby. Zamówienia co prawda wzrosły w sierpniu mocniej niż tego oczekiwano (3,3 proc. m/m), ale bez środków transportu (to bardziej istotny miernik) spadły o 0,8 proc. (oczekiwano wzrostu).
Najbardziej odporne na realizację zysków były akcje. Owszem, indeksy od początku sesji spadały. Po 2,5 godzinach sesji indeks S&P 500 tracił dobrze ponad jeden procent. Mocniejszy był NASDAQ wspierany wynikami kwartalnymi Broadcom, DreamWorks i Comcast. Potem rozpoczęła się kolejna 2,5 godzinna walka podczas której indeksy wyrysowały podwójne dno (sygnał kupna) i popędziły na północ kończąc dzień niewielkimi zmianami. Jak widać ciągle jeszcze na rynku akcji byki są silniejsze od chcących realizować zyski. Pomaga im też kończące miesiąc window dressing. Sygnału sprzedaży zdecydowanie nie ma.
GPW rozpoczęła środową sesję od niewielkiego spadku, ale bardzo szybko byki wyciągnęły WIG20 do poziomu z wtorku. Nadal lepiej zachowywał się MWIG40 i tak było do końca sesji. Bardzo słaby wynik kwartału opublikowany przez TPSA (słaby nawet jeśli odejmie się rezerwy) niespecjalnie szkodził (i tylko przez krótki czas) akcjom tej spółki. Tuż przed południem, kiedy na innych giełdach byki zaatakowały, u GPW też błyskawicznie zaprowadziła WIG20 nad kreskę. Liderem był PZU (tylko odbicie) i sektor bankowy, a indeksowi ciążył spadek KGHM. W tym momencie losy sesji do publikacji danych w USA były przesądzone.
Po publikacji (dobrych jedynie z wierzchu) danych o zamówieniach na dobra trwałego użytku w USA WIG20 zaatakował sesyjny szczyt, mimo że na innych giełdach nic się nie zmieniło. Potem już było tylko gorzej, ale wzrost WIG20 o prawie pół procent w sytuacji, kiedy na innych giełdach indeksy spadały należy uznać za sukces byków. Olbrzymi obrót sygnalizuje, że na nasz rynek znowu (tak czasem bywa) zawitał kapitał z zagranicy. Nie musi on kontynuować uderzenia natychmiast.