Tydzień zaczął się bardzo leniwie, przynajmniej jeśli chodzi o Giełdę Papierów Wartościowych w Warszawie. Obroty rzędu 500 mln zł oznaczają, że inwestorzy wczoraj sprzedali papiery wartościowe za równowartość 250 mln zł. Raczej nie można owego marazmu tłumaczyć wysoką temperaturą, wszak klimatyzacja jest wynalazkiem, który już się upowszechnił, szczególnie w biurowcach zajmowanych przez dużych graczy.
Dziś jednak możemy być świadkami powtórki z poniedziałku. Nie warto tworzyć skomplikowanych teorii. Na całym świecie inwestorzy zamarli w oczekiwaniu na decyzję Fed - ta jednak nastąpi dopiero w czwartek. W USA było zresztą podobnie jak w Polsce. Indeks największych spółek amerykańskich Dow Jones wzrósł o 56,19 pkt. (0,51 proc.) do 11.045,28 pkt. Standard & Poor's 500 podniósł się o 6,06 pkt. (0,49 proc.) do 1.250,56 pkt. Indeks firm wysokiej technologii Nasdaq zyskał 12,20 pkt. (0,58 proc.) i wyniósł pod koniec dnia 2.133,67 pkt.
Ostatnie posiedzenie rezerwy federalnej było jednym z bardziej burzliwych w swojej historii. Członkowie tego ciała dyskutowali ponoć zarówno o wycofaniu się z podwyżki, jak i za podniesieniem stóp o 25 pkt. bazowych. Co jednak najciekawsze, dyskutowana była koncepcja podniesienia stóp procentowych o 50 pkt. Mając te wydarzenia w pamięci inwestorzy powinni zachować zdwojoną czujność.
Wracając jednak do WIG20 - mało prawdopodobne jest by wzrósł on przed posiedzeniem Fed do wartości 2750 pkt. Poszczególne spółki nie wyglądają na skore do zdecydowanego ruchu w górę. Zastanawiające jest również, że właśnie w tym momencie z otoczenia parkietu do inwestorów docierają niekorzystne informacje. Dymisja wicepremier Gilowskiej, wcześniej kłopoty z prezesem PGNiG, teraz rezygnacja prezesa PKO BP. Jeszcze tylko odwołanie prezesa PKN Orlen i czterej jeźdźcy apokalipsy staną się faktem. Póki jednak odtrąbimy nadejście Armagedonu poczekajmy spokojnie na decyzję Fed.