Od trzech tygodni najważniejsze wydarzenia dla rynków światowych mają miejsce na sesjach piątkowych, kiedy publikowane są w dane makro.
Raporty wymuszają na graczach korekty własnych przekonań i oczekiwań odnośnie kondycji amerykańskiej gospodarki oraz związanej z tym polityki amerykańskiego banku centralnego. W efekcie na pierwszych sesjach tygodnia gracze starają się kopiować zachowanie giełd amerykańskich i zająć najlepszą pozycję przed publikowanymi w piątek danymi.
Problem w tym, iż również Wall Street nie potrafi znaleźć dla siebie trendu a zmienne nastroje owocują płaską konsolidacją. W bieżącym tygodniu konsolidacyjne nastroje umacniało poniedziałkowe święto, które rozlało się również na sesję wtorkową.Dzisiejsza sesja była prostą konsekwencją tego zapatrzenia graczy w nastroje na Wall Street.
Do południa na rynku handlowano sennie a rynek oscylował wokół poziomu z wczorajszego zamknięcia. Zmianę nastrojów przyniosła popołudniowa przecena kontraktów na amerykańskie indeksy i wówczas GPW - mówiąc giełdowym slangiem - wyszła dołem z przedpołudniowej konsolidacji. W końcówce sesji nastroje zewnętrzne pogorszyły się na tyle mocno, iż WIG20 tylko w kwadrans stracił około 40 punktów i zakończył dzień dwuprocentowym spadkiem - z czego 1 procent to przecena wykonana już po godzinie szesnastej.
Ze spokojem można uznać, iż owo procentowe, emocjonalne tąpnięcie nie mówi o rynki nic i wystarczy poprawa nastrojów na Wall Street, by o spadku nikt nie chciał pamiętać. Uzależnienie nastrojów w Warszawie od informacji płynących z innych giełd wymusza przyjęcie założenia, iż kluczowym punktem bieżącego tygodnia będzie godzina 14:30 w piątek, gdy w Stanach Zjednoczonych zostanie opublikowany comiesięczny raport z rynku pracy.
To w tych danych gracze na świecie będą szukali przestrzeni do obniżki stóp procentowych przez Rezerwę Federalną a zarazem potencjalnych oznak pogorszenia koniunktury w całej gospodarce. W ostatnich miesiącach to właśnie te dane wskazywały, iż amerykański rynek pracy ma się dobrze a konsumenci będą mieli wystarczająco dużo siły, by recesja na rynku nieruchomości pozostała izolowaną wyspą.