Warszawska giełda odpoczywa po wczorajszym silnym rajdzie. Nastroje pozostają dobre, więc wzrosty prawdopodobnie będą kontynuowane w niedalekiej przyszłości. Słabiej spisuje się natomiast złoty, który traci w ślad za spadającym EUR/USD i rosnącym prawdopodobieństwem marcowej podwyżki stóp w USA.
Czwartkowa sesji na giełdzie w Warszawie upływa pod znakiem uspokojenia nastrojów, po tym jak wczoraj indeks WIG20 wyskoczył w górę aż o 2,86 proc. do 2253,96 pkt. Indeks dużych spółek od początku notowań oscyluje wokół poziomów ze środowego zamknięcia, testując o godzinie 15:26 poziom 2254,58 pkt. (+0,03 proc.). Ten ruch w bok koreluje z podobnym zachowaniem innych europejskich indeksów. W tym, niemieckiego DAX-a (+0,06 proc.), francuskiego CAC40 (+0,07 proc.), czy węgierskiego BUX-a (-0,05 proc.).
W gronie spółek wchodzących w skład WIG20 próżno szukać tych, które w jakiś szczególny sposób się wyróżniają. Podzieliły się one na dwie grupy. Grupie rosnących firm przewodzi PKN Orlen (+2 proc.), a grupie spadkowiczów mBank (-1,8 proc.), który wczoraj był liderem wzrostów.
Na tle WIG20 pozytywnie wyróżnia się segment małych i średnich spółek. Efektem jest wzrost indeksu sWIG80 o 0,82 proc., a mWIG40 o 0,44 proc.
Nastroje na polskiej giełdzie pozostają dobre, co wskazuje na duże prawdopodobieństwo kontynuacji wzrostów w przyszłości. Ta prognoza wpisuje się w scenariusz sporządzony na podstawie analizy sytuacji na wykresie dziennym WIG20. W środę indeks ten zakończył trzydniową korektę i wrócił do podstawowego trendu, jakim od listopada jest trend wzrostowy. Celem dla strony popytowej jest poziom 2300 pkt. Wyznacza go minimalny zakres ruchu określonego przez mające miejsce w pierwszych dniach stycznia, wybicie górą z rocznej konsolidacji.
Największym zagrożeniem dla wzrostów jest silne wykupienie amerykańskich parkietów (a więc podatność na nagłą realizację zysków), podwyżki stóp procentowych w USA, drogi dolar i ryzyko polityczne w Europie.
Podczas gdy GPW odpoczywa po silnych wzrostach, złoty wyraźnie traci na wartości do głównych walut. O godzinie 15:34 za euro trzeba było zapłacić 4,2985 zł (+1,7 gr), dolar kosztował 4,0905 zł (+3,4 gr), szwajcarski frank 4,0387 zł (+1,6 gr), a funt 5,0210 zł (+2,9 gr). Cieniem na jego notowaniach, ale też na notowaniach innych walut (np. węgierskiego forinta), kładzie się spadek notowań EUR/USD oraz obawy o konsekwencje coraz bardziej prawdopodobnej marcowej podwyżki stóp procentowych w USA.
Złotemu dziś nie zdołała pomóc udana aukcja zamiany obligacji o wartości 5,2 mld zł. Pozytywnie na nią reaguje natomiast rynek długu. W czwartek rentowności 10-letnich obligacji Polski spadają do 3,8 proc. Jednakże, w dalszym ciągu jednak pozostają one w 2,5-tygodniowej konsolidacji w przedziale 3,8-3,92 proc.
Ostatnie wahania złotego nie wpływają na zmianę ogólnej jego sytuacji. Dalej aktualna pozostaje teza, że testowane na początku lutego poziomy wyraźnie poniżej 4,30 zł za euro, poniżej 4 zł za dolara i okolice 4 zł za szwajcarskiego franka, dyskontują już całość pozytywnych wieści dla polskiej waluty (układ sił zmieni się dopiero, gdy realna stanie się podwyżka stóp przez RPP w tym roku) i dla wielu inwestorów są atrakcyjne do kupna walut. Nie mniej jednak nie można zapominać, że wraz z trwającą hossą na światowych rynkach akcji i obserwowanym przyspieszeniem gospodarczym, poprawia się też sentyment do złotego.
To jak mocno on się poprawił doskonale obrazują opublikowane dziś wyniki ankiety przez agencję Reutera. Zapytani w niej ekonomiści prognozują, że za rok za euro trzeba będzie zapłacić 4,27 zł. Tymczasem jeszcze miesiąc temu prognozowali, że będzie to 4,3550 zł.