Tydzień na giełdach naznaczony był kursem dolara. Prawdopodobieństwo przyśpieszenie tempa podwyżek stóp procentowych Fed po wygranej Trumpa oraz szansa na wyższy wzrost gospodarczy, dzięki łagodzeniu polityki fiskalnej wywołały run na amerykańską walutę i na akcje spółek w Nowym Jorku.
Janet Yellen w środę nie komentowała wyniku wyborów i ewentualnej zmiany gospodarczej, ale inwestorzy słuchali też pozostałych członków Fed i z ich słów wynika scenariusz szybszego wzrostu gospodarczego i inflacji, a co za tym idzie prawdopodobnych szybszych podwyżek stóp procentowych. Rynek terminowy w Chicago ocenia, że termin grudniowy jest już niemal pewny, ale jednocześnie prognozy przybliżają w czasie kolejną podwyżkę i obecnie szanse ponad 50-procentowe daje się czerwcowi przyszłego roku.
Na wyższych stopach Fed zyskuje waluta, ale zyskają i banki (wyższa marża odsetkowa) i to one należały ostatnio do czołówki wzrostowej w USA. Bank of America, JP Morgan i Citigroup zaliczyły w tydzień wzrosty bliskie 5 proc. a w ciągu miesiąca w przypadku dwóch pierwszych akcjonariusze mogą sobie doliczyć nawet ponad 20 proc. Goldman Sachs rósł nieco wolniej, bo po prostu zyskiwał szybciej w tygodniu bezpośrednio po wygranej Trumpa (+15,9 proc.).
Kursy banków doprowadziły do historycznych w tym tygodniu rekordów na najważniejszych indeksach giełdy w Nowym Jorku.
Zamieszanie z OFE
W Polsce banki miały się zupełnie odwrotnie do tego, co działo się w USA. WIG-Banki stracił 2,5 proc. To w dużej mierze efekt informacji z czwartku, w której ministerstwo pracy rekomenduje przekazanie środków z OFE na Fundusz Rezerwy Demograficznej i indywidualne konta w ZUS.
Mimo że rząd potem tłumaczył, że to tylko opinia jednego resortu i prawdziwe zmiany będą łagodniejsze (owa łagodność polegać będzie prawdopodobnie na wycięciu słowa ,,ZUS" po frazie ,,indywidualne konta"), to zarówno w czwartek, jak i piątek mieliśmy w Warszawie wyraźne spadki. Po prostu powstaje ryzyko wzrostu podaży akcji na rynku.
W rezultacie spadały w ciągu tygodnia spółki, w których OFE mają sporo środków, czyli Enea (-10 proc. w tydzień), Energa (-6,1 proc.) i PKO BP (-4,3 proc.).
Szczególnie interesujący jest przypadek Energi, która w tym tygodniu osiągnęła na giełdzie historyczne minimum, mimo że podała dobre wyniki kwartalne. Jednocześnie jednak nakreśliła plany inwestycyjne, które zablokują wypłatę dywidendy może nawet do 2023 roku.
WIG20 zakończył tydzień z wartością o 1,6 proc. niższą niż w ubiegły piątek. Niebagatelną rolę grał w tym spadek kursu złotego i generalny odwrót od rynków wschodzących. Złoty przekroczył poziom 4,20 za dolara, nie widziany od 2002 roku.
Gorsze nastroje panowały na największych parkietach Europy, a zmiany w skali tygodnia były niewielkie. Mocą dolara i w związku z tym słabością jena cieszyli się za to inwestorzy rynku akcji w Tokio. Nikkei zyskał w tydzień 3,4 proc.
Polska gospodarka rośnie coraz wolniej
W Polsce mieliśmy prezentację istotnych wskaźników, które mogły dać dużo do myślenia. Niestety z nutką negatywną.
PKB w trzecim kwartale według wstępnych szacunków wzrósł o 2,5 proc., choć w poprzednim kwartale dynamika była 3,1-procentowa. Analitycy prognozowali 2,9 proc. i trzeci kwartał z rzędu byli zaskoczeni negatywnie. A przypomnijmy, że oczekiwania po 500+ zawyżały prognozy PKB.
Gorsze od oczekiwań było saldo obrotów bieżących za wrzesień (prawie miliard euro na minusie, a oczekiwano -616 mln euro), co razem ze spadkiem inwestycji zapewne walnie przyczyniło się do gorszych danych gospodarczych.
Wskaźnik cen konsumpcyjnych zgodnie z prognozami powoli schodzi z obszarów deflacyjnych i wyniósł -0,2 proc. rok do roku.
Gorzej prezentował się jednak wzrost wynagrodzeń, choć zatrudnienie zwiększa się w solidnym tempie. Analitycy podejrzewają, że imigracja z Ukrainy koryguje w dół oczekiwania płacowe.
Jednocześnie Sejm przegłosował w środę obniżenie wieku emerytalnego od października przyszłego roku. Trudno powiedzieć jakie wyczyny gimnastyczne będą potrzebne, żeby znaleźć w finansach państwa równowartość programu 500+ i jednocześnie nie zachwiać budżetem - tym będzie się jednak odpowiedni minister martwił gdzieś w połowie przyszłego roku. W międzyczasie może jednak nastąpić weryfikacja w dół ratingów naszego kraju.