Jeszcze kilka dni temu opisywaliśmy świetne wyniki amerykańskiej giełdy, gdzie najstarszy indeks Wall Street bił kolejny rekord wszech czasów. Nie minęło wiele czasu i odżyły obawy o pęknięcie bańki spekulacyjnej, która rozrasta się od 2013 roku. To wtedy wyrównany został rekord sprzed ostatniego wielkiego kryzysu finansowego z 2007 roku.
Przypomnijmy, że obecnie indeks Dow Jones i S&P500 mają wartość prawie dwukrotnie większą niż dekadę temu. A w tym czasie nie było większej i trwającej dłuższy czas korekty.
Trzy dekady notowań amerykańskiego indeksu Dow Jones Industrial
Dużą niepewność wywołało zachowanie amerykańskich inwestorów podczas ostatnich dwóch sesji. W czwartek i piątek główne indeksy z Wall Street wyraźnie straciły na wartości. Najbardziej było to widoczne w przypadku spółek technologicznych. Indeks Nasdaq Composite stracił w sumie 3 proc. Ostatni raz tak słabo w ciągu dwóch kolejnych dni zachowywały się ceny akcji w połowie lipca.
Czytaj więcej: "Czarny czwartek" dla najbogatszych biznesmenów. W jeden dzień stracili 63 mld dolarów
- Ostatnie spadki wynikają z rosnących rentowności obligacji rządowych w USA. Z jednej strony ich wzrost obrazuje silną gospodarkę i chęć szukania wyższych zwrotów na ryzykowniejszych rynkach, zaś z drugiej, jest to zapowiedź wyższych kosztów finansowania dla gospodarstw domowych oraz przedsiębiorstw, co jest zapowiedzią potencjalnego spowolnienia. Wobec bardzo dobrej sytuacji gospodarczej, na którą wskazuje najniższa niemal od 50 lat stopa bezrobocia w USA, inwestorzy boją się, że tzw. okres goldilocks chyli się ku końcowi - komentuje Michał Stajniak, analityk XTB.
Patrząc na wykres indeksu Nasdaq w dłuższej perspektywie czasu, można zauważyć, że od kilku miesięcy jego notowania systematycznie szły w górę. Towarzyszyły temu dodatkowo coraz mniejsze wahania. Tym samym wykres tworzył coś na kształt trójkąta. Specjaliści od analizy technicznej, którzy na podstawie wykresów prognozują przyszłe zmiany notowań, zauważają ważną zmianę. Kurs indeksu Nasdaq wyraźnie opuścił trójkąt dołem, co w teorii może być sygnałem zakończenia trendu wzrostowego i dalszych spadków.
"Tylko i aż ostrzeżenie"
Łukasz Wardyn, dyrektor CMC Markets na Europę Wschodnią zauważa, że indeks Nasdaq nie jest już w trendzie wzrostowym, patrząc przez pryzmat kilku miesięcy. Znaczenie ostatnich spadków notowań jest tym większe, że towarzyszyła mu duża aktywność inwestorów. Obroty w handlu akcjami były najwyższe od kilkunastu tygodni.
- To bardzo zły znak dla krótkoterminowej sytuacji tego indeksu - komentuje ekspert CMC Markets. Wskazuje, że może to oznaczać zmianę krótkoterminowego trendu na spadkowy, choć - jak podkreśla - do wyrokowania w długim terminie jest jeszcze bardzo daleko.
- Ostatnie spadki to tylko i aż ostrzeżenie. Proroków krachu było i jest wielu, bo przecież po agresywnej hossie zawsze jest bessa. Biorąc pod uwagę ograniczone możliwości obrony banków centralnych, nie można się dziwić, że pesymiści wieszczą krach podobny do tego z 1929 roku. W końcu komuś uda się trafić i przepowiedzieć szczyt. Sugeruję jednak spokojne śledzenie poziomów i odpowiedzialne reagowanie na sytuację - wskazuje ekspert CMC Markets.
Obecnie indeks Nasdaq przyjmuje wartość 7788 pkt. Według Łukasza Wardyna kolejnym pułapem, którego zdecydowane złamanie będzie sygnałem ostrzegawczym, jest poziom 7637 pkt. Natomiast trwały spadek poniżej 6800-7000 pkt. będzie oznaczał, że potencjał krachu, a więc zdecydowanie mocniejszych spadków drastycznie się zwiększy.
Jest jeszcze zapas
Również według Michała Stajniaka ostatnich dwóch słabszych sesji nie można traktować jako poważny sygnał dla zmiany trendu długoterminowego.
- Od początku ostatniego odbicia rozpoczętego w kwietniu byliśmy świadkami już trzech podobnych korekt o wartości 380-400 punktów, które wcześniej czy później kończyły się odbiciami. Faktycznie mamy do czynienia z pewnym spowolnieniem dynamiki wzrostów, jednak należy pamiętać o tym, że indeks Nasdaq i tak wzrósł zdecydowanie mocniej niż indeks S&P500. Oprócz globalnych czynników ryzyka, które niekoniecznie mogą ulec materializacji, widać mało powodów, dlaczego Nasdaq czy całe Wall Street miałoby wejść w większą korektę - uważa ekspert XTB.
Stajniak zwraca jednak uwagę na ciekawą zależność. Wskazuje ona, że około 24 miesiące po podwyżce stóp procentowych możemy mieć do czynienia z większą korektą na giełdzie. Taka sytuacja wystąpiła z początkiem tego roku, a więc dwa lata po pierwszej podwyżce stóp procentowych w obecnym cyklu. Według niego bazując na statystyce, duża korekta powinna nastąpić więc dopiero z początkiem przyszłego roku.
- Biorąc pod uwagę historyczne szczyty z okolic powyżej 7700 punktów dla indeksu Nasdaq, musiałby spaść poniżej 6200 punktów, aby mówić o zmianie trendu. Sytuacja ta oznaczałaby zejście na najniższy poziom od początku tego roku. W tych okolicach cenowych prawdopodobnie znajdzie się wielu inwestorów, którzy będą chętni na zakup akcji, dlatego dopiero jego pokonanie mogłoby oznaczać totalną panikę wśród inwestorów - wskazuje analityk XTB.
Choć analitycy ostrożnie wypowiadają się na temat końca hossy na giełdzie w USA i krachu, raczej nie zaprzeczają, że akcje amerykańskich spółek są wyceniane wyżej niż wynosi ich rzeczywista wartość. Wskaźnik "cena do zysku" dla trzech najważniejszych indeksów znajduje się wyraźnie powyżej 20 punktów, natomiast dla indeksu Russell 2000, który skupia mniejsze firmy, znajduje się niemal przy poziomie 50 punktów. Nie musi to jednak oznaczać, że akcje nie będą dalej drożeć.
Kolejny sygnał ostrzegawczy
Dla ekspertów wieszczących kryzys mocne spadki na akcjach technologicznych spółek wpisują się w szerszy kontekst ostatnich wydarzeń. Do takich osób należy m.in. profesor Nouriel Roubini, który przewidział załamanie na rynkach w 2008 roku.
Ostatnio na łamach "The Guardian" wskazywał, że zagrożeniem jest m.in. rosnąca w USA inflacja, która zmusi bank centralny do dalszych podwyżek stóp procentowych. Z niepokojem patrzy też na eskalację wojen handlowych, zadłużenie największych gospodarek i coraz większą popularność partii populistycznych w Europie.
Nawet z badań zleconych przez Związek Banków Polskich wynika, że co trzeci bankowiec wieszczy nadejście nad Europę kolejnego kryzysu. Z tym, że raczej nie precyzują dokładnego momentu. Wskazują, że dojdzie do tego w ciągu najbliższych 5 lat.
Kryzys wieszczy również szef Banku Anglii Mark Carney, który na łamach CNN Money, ostrzegł przed potencjalnie negatywnymi konsekwencjami takich zjawisk, jak: Brexit, światowe zadłużenie, cyberataki na banki, czy nawet rozwój chińskiego systemu bankowego.
Jak wskazują eksperci Instytutu Finansów Międzynarodowych, świat jeszcze nigdy nie był tak zadłużony, jak dziś. 240 bln dolarów, czyli blisko 320 proc. światowego PKB to suma globalnego zadłużenia. Ten fakt stanowi obecnie największe zagrożenie dla stabilności finansowej świata i może doprowadzić do kolejnych zawirowań.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl