Słabe odczyty PMI
Ten kto dzisiaj kupował akcję musiał być niepoprawnym optymistą, gdyż przytłaczająca większość informacji kazała je sprzedawać. Paliwa do wzrostów, którego wczoraj było pod dostatkiem, dzisiaj wyraźnie więc zabrakło. Nie jest to zachowanie typowe w obecnej hossie, w której początek miesiąca przeważnie należał do bardzo udanych. Zmieniły się jednak warunki, gdyż kiedyś popyt pobudzały rosnące wskaźniki PMI, które obecnie konsekwentnie spadają. Praktycznie wszystkie opublikowane dzisiaj wskazania minęły się z oczekiwaniami, jednym pozytywnym wyjątkiem była Szwajcaria. To jednak marne pocieszenie, gdy PMI dla przemysłu strefy euro jest najniżej od siedmiu miesięcy, wskazanie dla Polski od jedenastu, a dla Chin od dziewięciu. Podobnie źle wyglądał indeks dla USA, co prawdopodobnie oznacza, że przemysł najlepsze chwile ma za sobą. Rynek akcji jest silnie skorelowany z sytuacją w sektorze przemysłowym, więc specjalnie dziwić nie może słaba końcówka sesji po opublikowaniu amerykańskiego indeksu ISM dla przemysłu.
Rynek pracy również w nienajlepszej kondycji, ale może na krótki czas
Wcześniej jednak byków z równowagi nie był w stanie wyprowadzić bardzo słaby odczyt raportu ADP, który zapowiada rozczarowujące oficjalne dane z amerykańskiego rynku pracy, które poznamy w piątek. Gospodarka według firmy wygenerowała w maju jedynie 38 tys. miejsc pracy. Tutaj jednak znaczą rolę odgrywały z pewnością czynniki techniczne związane między innymi z ciężką sytuacją producentów aut po japońskim trzęsieniu ziemi, co w ostatnich tygodniach sygnalizowały słabe cotygodniowe publikacje. Jak się wydaje, sytuacja ta pod koniec maja zaczynała już wracać do wcześniej znanej formy, co by oznaczało, że słaby odczyt z rynku pracy może być jedynie krótkotrwały.
Na co liczą inwestorzy?
Tymczasem gorsza sytuacja w przemyśle krótkotrwała nie jest - podobnie jak cały czas ignorowany problem zadłużenia USA, gdzie Demokraci wciąż nie mogą dojść do porozumienia z Republikanami w sprawie podniesienia limitu zadłużenia. Warto nadmienić, że w ostatnich miesiącach USA zadłuża się w annualizowanym tempie 1,7 bln dolarów, co stanowi deficyt wartości ok. 9% PKB. Poza radarem inwestorów jest również ciężka sytuacja banków irlandzkich czy hiszpańskich regionów, których zadłużenie może być wyższe niż wskazują obecne statystyki. Wydaje się jednak, że niektórzy inwestorzy liczną na realizację jednego z dwóch możliwych scenariuszy.
Pierwszy z nich to samodzielne podniesienie się globalnej gospodarki z obecnego tzw. „soft patchâa” w sierpniu tego roku, co oznaczałoby powtórzenie sytuacji z zeszłego roku i lepszą końcówkę roku. Drugi scenariusz zakłada pomoc Rezerwy Federalnej w postaci kolejnego skupu obligacji. Pytanie jednak brzmi, czy bank centralny może walczyć z nieuchronnie postępującym cyklem koniunkturalnym, który najwidoczniej przechodzi w fazę spadkową? Być może jednak żaden ze scenariuszy się nie ziści, co rynek mógł zacząć dyskontować już dzisiaj.