href="http://direct.money.pl/idm/"> Prawdziwą metamorfozę przeżyła we wtorek warszawska giełda. Dotyczyła ona zwłaszcza największych spółek, których indeks WIG20 zyskał aż 2,6 proc. i zbliżył się na wyciągnięcie ręki do poziomu 3900 pkt.
I tylko 13 pkt. brakuje mu do poprawienia rekordu wszech czasów. To zaledwie 0,3 proc. i niewykluczone, że już w środę rano będziemy świętować nowy szczyt. Inna sprawa, czy inwestorzy wytrwają w optymizmie do popołudniowego zamknięcia. To będzie prawdziwy test rynku.
Na razie cieszmy się poprawą nastrojów na parkiecie. Wielu inwestorów ma prawo być zdezorientowanych gwałtownymi wahaniami indeksu WIG20, który przecież, grupując największe i najstabilniejsze spółki giełdowe, powinien być odporny na niespodziewane wolty. tymczasem na jego tle oazami spokoju są barometry nastrojów średnich i małych firm.
We wtorek indeksy mWIG i sWIG nobliwie poszły w górę o 0,7-0,9 proc. I zapewniły giełdzie ponad dwukrotną przewagę firm drożejących nad taniejącymi.
Tajemnica ostrych zjazdów i wjazdów na szczyt indeksu WIG20 tkwi w napiętych jak postronki nerwach inwestorów zagranicznych. Na największych giełdach światowych trwa gra przeciwstawnych poglądów dotyczących stanu gospodarki. Akompaniamentem są dane makroekonomiczne i wyniki finansowe spółek za trzeci kwartał.
W poniedziałek wieczorem inwestorzy w USA kupowali akcje, więc u nas też nikt nie czekał z założonymi rękami na dalsze spadki cen. Wszystko wskazuje na to, że rękawy zakasali inwestorzy zagraniczni.
Ich popyt widać było po mocnym wzroście notowań złotego w poniedziałkowe popołudnie. Niewykluczone, że dopiero we wtorek napełniali portfele akcjami polskich spółek za kupione złotówki.
Środowa sesja może być bardzo ciekawa. Początek powinien przynieść atak na historyczny rekord WIG20 - pytanie, czy będzie udany - a potem rozpocznie się wojna nerwów przed kolejną porcją informacji z rynku nieruchomości w USA.
Ich wydźwięk ,,ustawi" zapewne końcówkę sesji zarówno w Warszawie, jak i na innych rynkach europejskich. Potem karuzela obejmie giełdę amerykańską i parkiety Ameryki Łacińskiej, by w czwartek rano naszego czasu dotrzeć do Azji. A stamtąd do nas.