W amerykańskim Kongresie przedłuża się batalia nad zmianami w systemie ubezpieczeń zdrowotnych. Jest to test, który ma pokazać, czy nowa administracja w Białym Domu jest w stanie zrealizować ambitny plan reform, na którego gruncie wyrosła obecna hossa.
Brak kompromisu pomiędzy Donaldem Trumpem oraz przedstawicielami The Freedom Caucus (jedna z większych konserwatywnych frakcji w Partii Republikańskiej, która sprzeciwia się reformie) po wczorajszym spotkaniu w Białym Domu sprawił, że nie doszło jeszcze do głosowania nad zmianami w systemie ubezpieczeń zdrowotnych.
Nowojorska giełda zaczęła jednak piątek od wzrostów. Indeks S&P500 rośnie o ponad 0,2 proc., Dow Jones podchodzi o 0,14 proc., a technologiczny Nasdaq zyskuje ponad 0,5 proc. Powiew optymizmu za oceanem może być spowodowany topnieniem sprzeciwu wobec ustawy. Warto jednak zaznaczyć, że szacunki zaproponowanych poprawek nie wyglądają dobrze, gdyż mogą one zwiększyć koszty dla federalnego budżetu, przy podobnym wzroście liczby osób nieobjętych ubezpieczeniem.
Nawet jeśli uda się uchwalić zmiany Trumpcare, to inwestorzy mogą wątpić, czy skala reform gospodarczych dorówna oczekiwaniom, bo jest już jasne, że Republikanie będą bardzo niechętni zwiększaniu deficytu. Jest to główny czynnik ryzyka dla obecnej hossy, która wyrosła właśnie na gruncie oczekiwań na większą stymulację fiskalną ze strony amerykańskiego rządu.
Liderzy Partii Republikańskiej planują, że wstępne głosowanie nad reformą rozpocznie się przed godziną 16:15. Natomiast finalne posiedzenie ma się zacząć przed 21:45 (obie godziny podane wedle czasu polskiego). Oznacza to, że ostateczne rozstrzygnięcia poznamy prawdopodobnie już po zakończeniu sesji w Europie oraz na Wall Street, dlatego też szykuje się bardzo ciekawe otwarcie w poniedziałek.
Tymczasem w Europie widać kolejne sygnały świadczące o postępującym ożywieniu gospodarczym. Odczyty PMI ze strefy euro zachwycają pod każdym względem. W przypadku Niemiec indeks kompozytowy oraz dla przemysłu wspiął się na najwyższy poziom od 6 lat. Zamówienia z rynku krajowego oraz z zagranicy rosły w najszybszym tempie od kwietnia 2011 roku, co potwierdza, że rośnie popyt na rynkach głównych partnerów handlowych naszych zachodnich sąsiadów (USA, Wielka Brytania, Chiny, Azja, liski Wschód). Ponadto subindeks mierzący zmiany w zatrudnieniu w sektorze prywatnym odnotował drugi najwyższy wynik w historii wskaźników PMI, która zaczyna się od 1998 roku.
Z kolei nastroje w usługach są najlepsze od szczytu z 2006 roku. Wciąż jednak nie widać przełożenia lepszych nastrojów na realne dane gospodarcze. Dopiero start sesji w USA pchnął giełdę we Frankfurcie powyżej poziomów z wczorajszego zamknięcia. Indeks DAX rośnie o 0,14 proc. Jest to jednak wyjątek w Europie. Na pozostałych pakietach Starego Kontynentu notowane są nieznaczne spadki.
Czerwień dominuje także na GPW. Na warszawskim rynku mamy do czynienia z umiarkowanymi spadkami niemal wszystkich indeksów. Wyjątkiem jest sWIG80, który znajduje się na marginalnym plusie. WIG20 cofając się o 0,26 proc. ponownie, zawraca w stronę psychologicznej bariery 2200 pkt.
Cały WIG znajduje się 0,30 proc. poniżej poziomu odniesienia. Dosyć słabo radzi sobie JSW (-1,2 proc.), która w tym miesiącu powróciła do indeksu WIG20. Gorsze notowania spółki mogą być spowodowane podpisaniem przez prezydenta nowelizacji ustawy o górnictwie węgla kamiennego, która przyznaje większe uprawnienia pracownicze.