Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Siwek
|

Hurraoptymizm przy groźbie recesji w USA

0
Podziel się:

Poniedziałek zapowiada się spokojnie, bo nie ma publikacji istotnych danych makroekonomicznych. Większe emocje zaczną się od wtorku, kiedy na rynek napłyną kolejne informacje z amerykańskiego rynku nieruchomości.

Hurraoptymizm przy groźbie recesji w USA

href="http://direct.money.pl/idm/"> *Poniedziałek zapowiada się spokojnie, bo nie ma publikacji istotnych danych makroekonomicznych. Większe emocje zaczną się od wtorku, kiedy na rynek napłyną kolejne informacje z amerykańskiego rynku nieruchomości. *

Tak, jak można było się spodziewać, ostatnia sesja minionego tygodnia nie przyniosła większych emocji i w efekcie nie wpłynęła na obraz całego rynku.

Końcowe zamknięcie, które przyniosło na warszawskiej giełdzie spadek głównych indeksów i pogorszyło bilans całego tygodnia, wiązało się z podażą akcji w końcowej godzinie sesji. Pojawiły się wtedy ,,koszykowe" zlecenia sprzedaży akcji z WIG20, co wskazywało, że pochodzą one od arbitrażystów zamykających swoje transakcje.

Wcześniej wykorzystując dodatnią bazę kupowali akcje i zajmowali krótkie pozycje na kontraktach na WIG20. Teraz, gdy futures wygasały, dokonywali odwrotnej operacji.

Do 15.00 w piątek niewiele się na rynku działo. Sesja wpisywała się w obraz całego tygodnia, na który złożyły się najpierw wyczekiwanie na podejmowaną wtorkowego wieczora decyzję Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) w USA dotyczącą stóp procentowych, potem euforyczny wzrost na wieść o obniżce rzędu 0,5 pkt proc., a następnie niepewność, jak taką decyzję na dłuższą metę odbierać.

Trudno było się oprzeć wrażeniu, że tak naprawdę o bilansie tygodnia zadecydowały niecałe dwie godziny notowań po obniżce stóp w USA, w czasie których giełdowe indeksy mocno podskoczyły. Nie można więc było mówić o pojawieniu się realnego popytu, a raczej o emocjonalnej reakcji, która na całym świecie przesunęła poziom cen akcji na wyższe poziomy.

Decyzja FOMC została odebrana jako deklaracja podjęcia kolejnych działań mających na celu uchronienie amerykańskich rynków i gospodarki od negatywnych konsekwencji załamania na rynku nieruchomości. Euforia po mocniejszym od oczekiwanego cięciu stóp procentowych przesłoniła trochę rzeczywistość.

Po pierwsze, przeważająca w mediach opinia o tym, że inflacja przestała w Ameryce być problemem nie do końca jest przekonująca. Inflacja bazowa PPI wyniosła w USA w sierpniu w skali roku 2,2%, co oznaczało podtrzymanie tendencji zwyżkowej z ostatnich miesięcy. Wskaźnik bazowy CPI osiągnął w minionym miesiącu 2,1%, czyli pozostał powyżej górnego pułapu, który jest satysfakcjonujący dla władz monetarnych (2%).

Taki pogląd zdawali się potwierdzać inwestorzy na innych rynkach. Rekordy słabości bił dolar, drożały towary, szczególnie metale szlachetne, w dół szły ceny obligacji (rosła rentowność)
. Amerykańska waluta spadła poniżej psychologicznej granicy 1,4 USD za euro.

Złoto osiągnęło najwyższą cenę od 1980 r. (742 USD za uncję). Zyskowność amerykańskich 10-latek, będących punktem odniesienia dla oceny atrakcyjności wycen akcji, podskoczyła do 4,66%. Jeszcze kilka dni temu wynosiła niewiele ponad 4,3%.

Podobnie obligacje zachowały się w Europie, gdzie tygodniowy spadek cen (wzrost rentowności) był największy od 2 lat. Takie notowania odzwierciedlały zagrożenia nawrotem presji inflacyjnej, związane z obniżeniem kosztów pieniądza w USA.

Hurraoptymistyczna reakcja giełd kontrastowała z wieloma napływającymi na rynek informacjami. W sierpniu znów gwałtownie wzrosła w USA liczba osób, które mogą stracić swoje domy. Było ich ponad dwa razy tyle co rok wcześniej.

Wrzesień był kolejnym miesiącem spadku indeksu rynku nieruchomości, publikowanego przez National Association of Home Builders/Wells Fargo. Dane o liczbie pozwoleń na budowę oraz rozpoczętych inwestycji w sierpniu były najgorsze od lat.

Równocześnie w minionym tygodniu coraz częściej słychać było głosy ostrzegające przed przyszłoroczną recesją w USA spowodowaną kryzysem na rynku nieruchomości. Wskazywał na takie ryzyko Robert Shiller, ekonomista z uniwersytetu Yale, który sytuację na rynku nieruchomości nazwał najgorszą od Wielkiej Depresji.

Wtórował mu Alan Greenspan, poprzedni szef Fed, który ponownie ostrzegł przed groźbą recesji. Wspomniał, że mimo cięcia stóp prawdopodobieństwo takiego scenariusza jest większe niż jedna trzecia i przypomniał o ogromnej liczbie niesprzedanych domów. Będzie ona negatywnie oddziaływać na ceny.

Jim Rogers, który zapowiedział wzrost cen towarów rozpoczęty w 1999 r., w redukcji stóp widzi zagrożenie paniczną wyprzedażą dolara i wejściem gospodarki USA w recesję. Bill Gross z największego na świecie funduszu obligacji Pimco zwracał uwagę, że w ostatnich 20 latach cięcia stóp zaczynały się od obniżki o 0,5 pkt proc. dwukrotnie i za każdym razem oznaczało to pojawienie się recesji.

Sytuacja zatem jest wciąż daleka od wyjaśnienia. Trochę nieoczekiwanie znów bardzo wiele będzie zależeć od kursu EUR/USD. Coraz częściej słychać głosy, że zniżka dolara oznaczałaby nowe wyzwania dla walki z inflacją w USA.

W tej sytuacji kolejne cięcia stóp mogłyby być utrudnione. Równocześnie dalszy silny spadek dolara musiałby się wiązać z narastającym zagrożeniem pojawienia się zjawisk recesyjnych w Ameryce, a to raczej skłaniałoby do zainteresowania dolarem (jako tradycyjną lokatą na złe czasy) niż kontynuacji wyprzedaży.

Wobec tego dalsza deprecjacja dolara nie musi być przesądzona. Biorąc pod uwagę duży wpływ słabnącego dolara na ostatni wzrost cen towarów, odwrócenie spadkowej tendencji amerykańskiej waluty byłyby złym znakiem dla rynku surowców, a w konsekwencji rzutowałoby na postrzeganie emerging markets.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)