Początek dzisiejszej sesji po wczorajszej przecenie w Stanach był pewny.
Niewiadomą była tylko skala początkowego spadku i jak się okazało strach miał ,,wielkie oczy", bo WIG20 obniżył się tylko o jeden procent po czym ustabilizował się i czekał na rozwój atmosfery zewnętrznej. W tym samym czasie opublikowano indeksy rozwoju gospodarek europejskich, które okazały się trochę lepsze niż przypuszczano, choć żaden rynek na to nie zareagował. Nie było również zaskoczeniem, że najsłabiej radzi sobie gospodarka Wielkiej Brytanii.
Stabilizację przerwał dość nagły atak podaży, przez który WIG20 spadał już ponad 2 procent. Wydawało się, że publikowane dziś dane z amerykańskiego rynku pracy mogą jedynie pogorszyć sytuację jeżeli tylko będą słabe. Oczywiście okazały się dużo gorsze od oczekiwań, a w najpilniej obserwowanym sektorze pozarolniczym ubyło 159 tysięcy miejsc pracy. Taki odczyt przekroczył prognozy niemal o 50 procent! Przy takich odchyleniach trudno kolejne prognozy traktować jako coś więcej niż bardzo luźnie i niezobowiązujące przybliżenie. Jednak wbrew wszelkim oczekiwaniom tak słabe dane wyzwoliły... wzrosty. Rynek absolutnie się nimi nie przejął, a nawet ucieszył że są tak słabe, bo dzięki temu jest większa szansa na... obniżkę stóp procentowych w USA. Niesamowicie pokręcona logika, ale jak widać skuteczna. W takiej sytuacji bardzo ciężko wymyślić co mogłoby się dziać jeżeli dane byłby dobre.
Tempo wzrostu naszego WIG20 było tak mocne, że z dwu procentowego minusa udało się wyjść na poziom neutralny, mimo słabej postawy KGHM spadającego o 7 procent. Nie miało to wpływu na zakończenie tygodnia, ponieważ ten kończymy spadkami wszystkich indeksów, ale dziś wyjątkowo słabo spisywał się segment mniejszych spółek. mWIG i sWIG spadły o 1,6 i 1 procent. Na szczęście na naszym rynku wciąż widać było, podobnie jak wczoraj, dość małe obroty. Dzięki ostatnim ruchom widzimy, że polski rynek ma sporą wewnętrzną siłę, ale do jej uaktywnienia się potrzeba będzie choćby tygodnia bez nerwowej atmosfery zewnętrznej.