Warszawski parkiet nie należy pod tym względem do wyjątków. Większy ruch można obserwować jedynie w Azji oraz na europejskich giełdach, charakteryzujących się podwyższonym poziomem ryzyka. Z bezruchu inwestorów nie były w stanie dziś wyrwać dane makroekonomiczne. Sięgająca 2 proc. dynamika amerykańskiej gospodarki w trzecim kwartale okazała się zgodna z oczekiwaniami i informacja ta wielkiej reakcji nie spowodowała. Podobnie było po publikacji lepszego niż się spodziewano wskaźnika aktywności gospodarczej w rejonie Chicago i gorszego odczytu wskaźnika nastrojów konsumentów.
Polska GPW
Wartość głównych indeksów warszawskiej giełdy w pierwszych minutach dzisiejszej sesji niewiele różniła się od poziomu czwartkowego zamknięcia. Zmiany sięgały zaledwie setnych części procenta. Wskaźniki małych i średnich firm zyskiwały początkowo po około 0,2 proc. Pierwsze dwie godziny przyniosły niewielkie pogorszenie się nastrojów, ale ruch na rynku był bardzo mały. Wahania kursów większości dużych spółek nie przekraczały 0,5 proc. Początkowo na tym tle zwyżką o 0,9 proc. wyróżniały się papiery PKN Orlen. Spółka pochwaliła się lepszymi niż się spodziewano wynikami za trzeci kwartał. Wczesnym popołudniem o 2,5 proc. w górę szły akcje PGNiG. Na drugim biegunie znalazły się walory PZU, które zniżkowały około południa o 2 proc. Nie licząc przedpołudniowego osłabienia, przez większą część dnia indeks największych spółek trzymał się w okolicach 2640 punktów i nic nie było w stanie rozruszać inwestorów. O ich niechęci do handlu świadczyły nie tylko niewielkie zmiany notowań ale i niskie obroty. Ostatecznie WIG20
zwiększył swoją wartość o 0,47 proc., WIG zyskał 0,44 proc., mWIG40 wzrósł o 0,32 proc. a sWIG80 o 0,63 proc. Obroty wyniosły niecałe 1,5 mld zł.
Giełdy zagraniczne
Wall Street nadal tkwi w oczekiwaniu na wyraźniejsze impulsy. Optymizmu po lepszych niż się spodziewano danych o liczbie wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, starczyło jedynie na pierwszą godzinę czwartkowej sesji. Później byki broniły się przed spadkami. Obrona okazała się skuteczna, jednak sytuacja na rynku daleka jest od wyjaśnienia. Dow Jones stracił zaledwie 0,1 proc. a S&P500 o 0,1 proc. wzrósł. Ten ostatni wskaźnik trzyma się okolic 1185 punktów już od dwóch tygodni, nie mogąc się zdecydować na bardziej dynamiczny ruch.
Bardziej zdecydowane zmiany miały miejsce w Azji. Nikkei zniżkował dziś o 1,75 proc. w reakcji na serię danych makroekonomicznych. Słabsza od oczekiwań była dynamika produkcji przemysłowej. We wrześniu spadła w porównaniu do poprzedniego miesiąca o 1,9 proc., zaś rok do roku była wyższa o 11,1 proc., podczas gdy w sierpniu wzrost wyniósł 15,1 proc. „Deflacja bazowa" ma się całkiem nieźle, w porównaniu do ubiegłego roku ceny spadły o 1,1 proc., nieco mocniej, niż się spodziewano. Jedynie na rynku racy sytuacja się poprawiła. Stopa bezrobocia zmniejszyła się z 5,1 do 5 proc. W Chinach nadal utrzymują się rozbieżności między wskaźnikami. Shanghai B-Share wzrósł o 0,35 proc., zaś Shanghai Composite stracił 0,46 proc.
Handel na głównych giełdach europejskich zaczął się w okolicach czwartkowego zamknięcia, z lekkim wskazaniem na spadek. Z czasem wskazanie to było coraz bardziej wyraźne. Po dwóch godzinach niewielkich wahań indeksy w Paryżu i Londynie zniżkowały po 0,5 proc. a DAX spadał o 0,2 proc. Liderem zniżek była giełda w Atenach, gdzie spadek około południa sięgał 2,5 proc. Na pozostałych parkietach było o wiele spokojniej, choć nastroje niemal wszędzie były dalekie od optymizmu. Niewielkie wzrosty notowano jedynie w Tallinie. W Budapeszcie wskaźnik tracił 0,9 proc. a w Moskwie spadek sięgał 0,6 proc. Po publikacji danych zza oceanu pojawił się nieśmiały optymizm. Tuż po godzinie 16.00 CAC40 zyskiwał 0,5 proc., DAX rósł o 0,3 proc. a FTSE spadał o 0,03 proc.
Waluty
Sytuacja na światowych rynkach walutowych daleka jest od stabilizacji. Po czwartkowym wyraźnym osłabieniu, dolar odzyskiwał dziś siłę. Kurs euro z osiągniętego rano poziomu 1,395 dolara spadł w południe do 1,38 dolara. Inwestorzy wciąż czekają na to, co postanowi Fed. Na sile tracił frank jen natomiast miał dziś kłopoty z obraniem zdecydowanego kierunku. Najpierw umacniał się, później słabł. Ruchy te jednak nie były zbyt dynamiczne. Za dolara wciąż trzeba płacić mniej niż 81 jenów.
Tracąca na wartości jeszcze rano nasza waluta przed południem zaczęła odrabianie strat. Kurs dolara zbliżył się do 2,9 zł, około południa „zielonego" można było kupić za 2,88 zł. Cena euro otarła się przez moment o 4 zł, by po kilku godzinach spaść do 3,97 zł. Kurs franka poruszał się w przedziale od 2,9 do 2,92 zł.
Podsumowanie
Piątkowa sesja nie przyniosła żadnych rozstrzygnięć na naszym rynku. Wciąż znajduje się on w fazie korekty. Obecna jej faza charakteryzuje się bardzo małymi zmianami i przyjmuje formę ruchu w bok. Podobnie, jak na pozostałych giełdach światowych. Z tego marazmu nie są w stanie wyrwać inwestorów ani wyniki firm, ani dane makroekonomiczne, które zresztą są dość niejednoznaczne. Cała nadzieja w Fed.