Dzisiaj dojdzie do publikacji danych o koniunkturze w różnych sektorach gospodarki, ale raporty te nigdy nie wpływają na zachowanie rynków. Warto jednak spojrzeć, czy nadal będą potwierdzały, że ożywienie gospodarcze będzie kontynuowane.
Zobaczymy też, jaka w czerwcu była inflacja bazowa, ale musiałaby bardzo wyraźnie odbiegać w górę od prognozowanego jednego procenta, żeby rynek walutowy się zaniepokoił. Na GPW te dane wpływu mieć nie będą.
Na giełdzie ceny akcji w piątek spadały, co nie mogło dziwić. Czwartkowe wzrosty były wyciągnięte na siłę, a spadki cen ropy i przede wszystkim miedzi, nie mogły nikogo ucieszyć. Poza tym osuwały się też indeksy w Eurolandzie. Obrót jednak znowu by znikomy, wręcz śmieszny. To dobrze świadczyło o rynku, bo pokazywało, że nie ma na nim nerwowej podaży. Tak mała podaż została skrupulatnie wykorzystana przez fundusze do demonstracji siły. Od 14.00 indeksy rosły pod wodzą TechWig i przy pomocy banków. Nie udało się zamknąć sesji zwyżką indeksów tylko dlatego, że po pierwsze słabo otworzyły się rynki w USA, a po drugie wzrost indeksów na tak małym obrocie nosiłby znamiona wręcz manipulacji.
Sesja jest zupełnie bez znaczenia, jeśli chodzi o analizę techniczną, ale każe zakładać, że czekanie na wyniki kwartalne naszych spółek (powinny być bardzo dobre) może niekoniecznie zwiększa popyt, ale z pewnością bardzo uspakaja podaż. Ciekawe tylko, czy będzie ona tak spokojna, jeśli ceny surowców będą nadal spadały. Trudno będzie tylko za pomocą banków (co prawda w piątek bardzo dobrze zachowywał się TechWig) prowadzić indeksy do góry.
Jeśli dzisiaj indeksy w Eurolandzie będą o 9.30 spadały to i nasze indeksy powinny otworzyć się na minusach, ale potem wszystko będzie zależało od tego, co będzie się działo na rynkach zagranicznych i jak będą zachowywały się ceny surowców. Trzeba pamiętać, że czekanie na dobre raporty kwartalne spółek może (i powinno) zmniejszać skalę ewentualnych spadków, ale nie da się całkowicie odseparować od tego, co dzieje się na świecie.