Warszawa wraca do gry razem z innymi rynkami europejskimi. Kontrakty wskazują na możliwość zwyżek w ślad za rosnącym wczoraj S&P.
Od zakończenia czwartkowej sesji na rynkach nie wydarzyło się zbyt wiele. Na rynkach azjatyckich w piątek (gdy świat kultury chrześcijańskiej miał wolne) wiało nudą, w poniedziałek wyróżnił się Szanghai Composite tracąc 1,5 procent. Dziś rano w Szanghaju indeks nadal tracił (0,25 procent na pół godziny przed końcem sesji), co może mieć związek z wypowiedzią przewodniczącego w jednej z firm inwestycyjnych, który oświadczył, że wskaźnik złych kredytów znacząco wzrósł w I kwartale. Nikkei stracił dziś 0,8 procent, Kospi zyskał 0,2 procent, tyle właśnie tracił Hang Seng na kwadrans przed końcem notowań.
Inwestorzy w Europie mogą przyłożyć większą wagę do wczorajszego wzrostu S&P o 0,4 procent, po którym S&P znalazł się na krawędzi oporu. Jeśli zdoła go przebić, ponownie stanie przed szansą wyjścia na nowe szczyty, tak jak stało się to na początku miesiąca.
Ta właśnie nadzieja może zaowocować zakupami w Europie, ale po początkowych zwyżkach inwestorzy mogą pozostać ostrożni. Kontrakty na S&P nie dają jednoznacznych sygnałów, co do tego czy Wall Street będzie kontynuowała wzrosty, zaś sytuacja na Ukrainie stale się komplikuje.