Ruchy separatystyczne w Hiszpanii nie powinny mieć długofalowego wpływu na rynki, ale ostatnie wydarzenia mogą ciążyć euro w tym tygodniu.
Ten rok pokazał, jak mocno polityka jest związana z rynkami finansowymi. Zostawiając na boku pierwszy rok prezydentury Donlada Trumpa w Stanach Zjednoczonych, dużo się działo także w Europie, gdzie mieliśmy do czynienia z serią wyborów powszechnych.
Pomimo wielu obaw partie eurosceptyczne nie doszły do władzy w Holandii oraz we Francji, a w Niemczech władzę najprawdopodobniej utrzyma Kanclerz Merkel, choć tu trzeba zaznaczyć, że budowa koalicji rządzącej będzie nawet dla niej wielkim wyzwaniem. Dlatego też inwestorzy mogli uznać, że ryzyko polityczne na Starym Kontynencie wyraźnie zmalało, co przy postępującym ożywieniu gospodarczym powinno zachęcić Europejski Bank Centralny do ograniczenia skali stymulacji monetarnej. To właśnie wysokie oczekiwania na zwrot w polityce Banku, euro wyraźnie zyskiwało w ostatnich miesiącach.
Obraz tej sielanki mogą mącić ostatnie wydarzenia w Hiszpanii, czyli czwartej co do wielkości gospodarki strefy euro. Kataloński separatyzm nie jest niczym nowym, ale tym razem władze tego regionu poszły o krok dalej. W niedzielę odbyło się tam referendum ws. oderwania od Hiszpanii, co oczywiście zostało potraktowane przez Madryt za samowolę. Choć za secesją opowiedziało się 90% głosujących, to hiszpański rząd nie zamierza uznać tych wyników. Natomiast władze Katalonii interpretują ten rezultat, jako przyzwolenie do przeprowadzenia głosowania w lokalnym parlamencie ws. ogłoszenia niepodległości.
Niemniej wydaje się, że sytuacja za pewien czas ulegnie uspokojeniu. Choć Katalonia chce oderwać się od Hiszpanii, to nadal planuje pozostać w Unii Europejskiej, a to nie mogłoby się odbyć bez zgody Madrytu. Dlatego też euro powinno odrabiać straty z początku tygodnia, szczególnie jeśli dane makroekonomiczne będą tak dobre jak dotychczas.
Dziś o poranku poznamy finalne odczyty PMI dla przemysły z głównych gospodarek strefy euro za wrzesień. Wstępne dane był bardzo dobre i tym samym potwierdziły, że mamy do czynienia z postępującym ożywieniem. Ponadto dziś opublikowane zostaną analogiczne wskaźniki z Wielkiej Brytanii (10:30) oraz USA (ISM, 16:00).
W przypadku amerykańskiego odczytu będzie to pierwsza wskazówka przed kluczowym dla dolara raportem NFP (piątek, 14:30). Większa niepewność w Europie i ogólna siła amerykańskiej waluty odbija się na złotym, który o poranku traci w swoich głównych parach. Przed 9:20 za dolara płacimy 3,6669 złotego, za euro 4,3071 złotego, frank kosztuje 3,7750 złotego, zaś funt 4,8900 złotego.