*Rynki europejskie pozostawały wczoraj pod presją podaży, a mieszane zachowanie giełd za oceanem i wzrosty w Azji przeszły praktycznie bez echa i jedynie chwilowo wystarczyło to, by uspokoić atmosferę. *
Docierające na parkiety informacje nie pozostawiły większych złudzeń, że potencjał złych wiadomości jeszcze się nie wyczerpał. Najważniejsze indeksy na kontynencie zaczęły wprawdzie na lekkich plusach, ale pozytywny sentyment szybko się ulotnił, a inicjatywę przejęła podaż. Na efekty nie trzeba było długo czekać i powrót poniżej poprzednich zamknięć był tylko kwestią czasu. Zapał popytu skutecznie gasiło zachowanie kontraktów amerykańskich, które wraz z upływem czasu sugerowały coraz gorszy początek sesji za oceanem.
Podobny efekt miały, w większości gorsze od oczekiwań, dane makro napływające z Eurolandu. Wskaźniki konsekwentnie osuwały się na coraz niższe poziomy, a byki nie miały sił przerwać spadków wyraźniejszym odbiciem. Po południu nastroje popsuły dodatkowo słabe informacje o sprzedaży detalicznej w USA popychając indeksy ku nowym minimom. Spadkowy początek sesji w USA nie zmienił sytuacji i choć końcówka notowań w Europie przyniosła wyhamowanie, to zamknięcia najważniejszych indeksów wypadły w pobliżu dziennych minimów.
WIG20 też otworzył się wzrostem, ale praktycznie od samego początku zaczął słabnąć. Już po kilkudziesięciu minutach wskaźnik znalazł się poniżej poprzedniego zamknięcia, które w ogóle nie było bronione. Dopiero po naruszeniu ważnego wsparcia na 1745 pkt. spadki zostały zatrzymane, ale byki nie miały siły na większe odbicie i w efekcie skończyło się jedynie na stabilizacji. Tuż przed danymi zza oceanu bariera została znów zaatakowana, a reakcja na publikację przyniosła mocną wyprzedaż i przebicie.
Praktycznie bez żadnej korekty przecena sięgnęła okolic 1710 pkt., gdzie miała miejsce kolejna próba uspokojenia atmosfery. Była to jednak tylko kolejna niewielka konsolidacja. Po słabym początku w USA podaż znów zaatakowała, a WIG20 zszedł na nowe minima. Ostatnie minuty przyniosły wprawdzie wyhamowanie i obronę wsparcia na 1696 pkt., jednak nie zmieniło to niekorzystnego obrazu rynku.
Nic nie pozostało po lekko pozytywnej wtorkowej sesji i wczoraj sytuacja uległa wyraźniejszemu pogorszeniu. WIG20 pokonał kilka ważnych wsparć, w tym lokalne zamknięcie na 1745 pkt., co nie jest dobrym prognostykiem na najbliższe dni. Wiele przemawia za tym, że nie da się raczej uniknąć wkrótce ruchu do linii trendu zwyżkowego z końca października, będącej zarazem dolną granicą kanału wzrostowego. Aktualnie znajduje się ona na ok. 1665 pkt., a wzmacnia ją połowa korpusu z 24 listopada.
Przebicia przesądzać nie można, jednak przy obecnym potencjale popyt może mieć duże problemy z obroną. Po kolejnej przecenie już dzisiejsza sesja może przynieść bezpośredni test, choć niewykluczone, że w trakcie dnia byki podejmą próbę obrony, co może skutkować uspokojeniem i stabilizacją.