Może pora na głębszy oddech, bo rozum choć inwestorzy są świadomi powagi obecnej sytuacji, to rozum ewidentnie przegrywa z sercem. Francuskie banki po obniżce ratingu przez Moody’s taniały w środę nawet o 12 proc., ale mimo to po południu główne indeksy w Europie rosły ponad 3 procent.
Niepspotykanie wysoka zmienność giełdowych indeksów potęguje emocjonalne reakcje inwestorów i mediów ekonomicznych. W zależności od nastrojów panujących w danej chwili te same informacje pozbawia się pełnego konteksu i przedstawia się w zupełnie innym świetle, aby wytłumaczyć zachowanie cen akcji czy kursów głównych par walutowych.
Przykładowo, premier Chin stwierdził w środę rano, że Chiny są gotowe pomóc Europie (np. nabywając obligacje) pod warunkiem, że politycy ze Starego Kontynentu posprzątają na swoim podwórku, ale agencje informacyjne praktycznie pominęły drugą część wypowiedzi przekształcając całkiem ponurą wiadomość, w komunikat mogący zachęcić część inwestorów do zakupów.
Jeszcze ciekawsza sytuacja miała miejsce po południu, gdy pogłębienie wyprzedaży euro względem dolara (do ok. 1,363 USD) tłumaczono zablokowaniem przez Austrię rozszerzenia Europejskiego Mechanizmu Stabilizacji Finansowej. Po chwili jednak pojawiły się sprostowania, że głosowanie, w którym nie została uzyskana wymagana większość dwóch trzecich głosów, dotyczyła nie projektu podniesienia limitu zadłużenia owej ponadnarodowej instytucji, ale jedynie propozycji zmiany harmonogramu obrad.
W tak chaotycznym otoczeniu nie ma lepszej strategii na ochronę kapitału i oszczędzenie sobie niepotrzebnych nerwów niż przez kilka dni trzymać się z dala od rynku, chyba że bardziej zależy nam na wykorzystaniu super okazji, które niewątpliwie pojawiły się na parkiecie po wyprzedaży z ostatniego miesiąca.
W tym drugim przypadku dobrze byłoby przewidzieć wynik zaplanowanego na środę po południu głosowania włoskiej komisji sejmowej nad pakietem oszczędnościowym o wartości 54 mld EUR czy rynkowy wpływ deklaracji przywódców Grecji, Niemiec i Francji, którzy także po zakończeniu sesji na europejskich giełdach będą chcieli we wspólnym wystąpieniu uspokoić inwestorów.
Prawdziwie istotne wydarzenia rozgrywają się obecnie z dala od medialnego zgiełku - wewnątrz europejskiego sektorza bankowego. Dwa banki sięgnęły właśnie po pożyczkę z EBC na łączną kwotę ponad 500 mln USD na gorszych warunkach niż mogłyby to uczynić od innych komercyjnych banków. Stąd nasuwa się wniosek, potwierdzony również wzrostem stawek oprocentowania LIBOR oraz rekordową ilością środków zaparkowanych przez międzynarodowe instytucje w USA, że banki przestają ufać dotychczasowym partnerom i odsyłają z kwitkiem najmniej wiarygodnych dłużników.
Zarządzanie sytuacją kryzysową w niektórych instytucjach przybiera tak tragikomiczne oblicze, że w nadziei na zachowanie obecnego ratingu zarządy deklarują nie tylko podniesienie współczynników wypłacalności, jak BNP Paribas, który chce do końca 2012 proc. sprzedać aktywa za ok. 95 mln EUR, ale także otwarcie oświadczają, że to nie ich banki sięgnęły właśnie po pieniądze ostatniej szansy do banku centralnego. Idąc tym tropem należałoby oczekiwać, że teraz każda duża grupa finansowa potwierdzi, że i jej sytuacja jest wystarczająco stabilna i pożyczkę w EBC zaciągnął ktoś inny.