Polska należy do spektrum rynków wschodzących, a w ich gronie kryzysy polityczne to nie wyjątki, a raczej norma. Na dodatek ten rok pokazał, że kraje, które uważano za względnie stabilne politycznie, stały się bardzo burzliwe i nieprzewidywalne pod tym względem.
Warto wskazać kryzys konstytucyjny w Korei Południowe, który skutkował odsunięciem od władzy prezydenta. Jeszcze jaskrawszym przykładem jest Turcja, w której sytuacja po nieudanym puczu stała się bardzo niepokojąca.
Na tym tle krajowe wydarzenia nie robią aż takiego wrażenia oraz nie noszą znamion tak dużego kalibru, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. W związku z powyższym, inwestorzy zagraniczni na spokojnie podeszli do całej medialnej wrzawy, mimo że ta rzeczywiście mogła robić wrażenie. Nie codzienne nasz kraj bowiem gości na pierwszej stronie Financial Times. Oczywiście powinno to dziać się częściej, ale w zdecydowanie innych i bardziej pozytywnych okolicznościach.
Mimo jednak złej laurki nie było negatywnych tego konsekwencji. Złoty specjalnie nie chciał się osłabiać, a na giełdzie negatywna reakcja trwała zaledwie pierwszy kwadrans handlu. Później początkowe straty przekraczające 1 proc. były konsekwentnie odrabiane, by sesję ostatecznie skończyć wzrostem o 0,3 proc.
Przy stabilnych giełdach europejskich oraz złej prasie był to bardzo dobry wynik, który potwierdzał tezę poprawiającego się klimatu wokół przecenionych krajowych dużych spółek. Gorzej wypadły bowiem mniejsze czy średnie spółki, które dotychczas radziły sobie zdecydowanie lepiej od blue chipów.
Nie pomogła tutaj seria lepszych informacji i to zarówno z Niemiec, gdzie indeks Ifo wypadł powyżej oczekiwań, jak i z kraju, gdzie listopadowe wskaźniki gospodarcze okazały się nadzwyczaj dobre. Sprzedaż detaliczna, produkcja przemysłowa oraz budowalno-montażowa pokazały się od wyraźnie lepszej strony, co każe z lekkim optymizmem patrzeć na najbliższą przyszłość, mając nadzieję, że pozytywna seria nie okaże się jednorazowym wyskokiem.