Wczorajsza sesja na Wall Street była bardzo słaba. Nasdaq spadł o ponad 4 proc., czyli najsilniej od sierpnia 2011 roku i po raz pierwszy od dwóch lat znalazł się w korekcie rozumianej jako zniżka od poprzednich maksimów o więcej niż 10 proc.. Z kolei silne spadki indeksów S&P500 oraz DJIA spowodowały skasowanie całych tegorocznych zysków. Tego typu notowania nie przechodzą bez echa w pozostałych regionach globu i tak było także tym razem, aczkolwiek początkowa przecena zachęcała bardziej do zakupów niż dalszej sprzedaży akcji.
Już w Azji ten schemat było widać na parkiecie chińskim, gdzie nie zostały poprawione tegoroczne minima, a zamknięcie przebiegało blisko końca sesji z dnia poprzedniego. Wyraźnie słabszy był rynek japoński, który spadł o blisko 4 proc., ale on był wcześniej bardzo silny i dlatego aktualnie bardziej odczuwa negatywne efekty przeceny w USA.
Miejsce, w którym są rynki europejskie bardziej podobne jest do tego z Chin niż Japonii. Ostatnie tygodnie to bowiem spadkowa seria, która sprawdziła wyceny do względnie atrakcyjnych poziomów. Najwyraźniej cześć inwestorów postanowiła to wykorzystać i niskie otwarcie sprowokowało zakupy do tego stopnia, że dość szybko początkowe zniżki zamienione zostały na wzrosty.
Podobny schemat obowiązywał na GPW, z tym jednak zastrzeżeniem, że wzrostów nie zobaczyliśmy. Tym niemniej indeks WIG20 sesję zakończył płasko, co trudno nazwać złym wynikiem. Początkowa przecena, która sprowadziła główny indeks do okolic minimów z czerwca, uaktywniła popyt, co daje nadzieję na powstrzymanie negatywnego trendu rysującego się już od końca sierpnia.
O ile jednak zachowanie cen mogło być budujące, to trudniej wyciągnąć podobne wnioski z przepływów kapitału. Obroty bowiem były nieco wyższe niż zwykle tylko na początku sesji, kiedy spadkowe odchylenie było największe. Później aktywność już nie dopisywała i ostatecznie na sesji obróciło się akcji za niewiele więcej niż 730 mln zł. To nie jest imponująca kwota, która pokazuje, że poważne kapitały wciąż stoją z boku.
Nie imponował także początek sezonu wynikowego krajowych większych spółek. Dzisiaj swoje raporty podały PKN Orlen oraz Bank Millennium, a wczoraj po sesji pojawiły się doniesienia z Orange. Wyniki były zgodne z oczekiwaniami, ale nic ponad to. Na pierwszy rzut oka pozytywnie zaskakiwała spółka telekomunikacyjna, a był to efekt zdarzenia jednorazowego związanego ze sprzedażą nieruchomości. Krajowy sezon wynikowy rozpoczął się więc neutralnie i większych impulsów do handlu nie dostarczył. Te wciąż leżą głównie w zachowaniu rynków bazowych, gdzie zmienność pozostaje podwyższona.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl