Dzisiejsza sesja przebiegała pod dyktando informacji o zwycięstwie Macronâa w drugiej turze francuskich wyborów prezydenckich. Zgodnie z giełdową tradycją, inwestorzy realizowali więc zyski z wcześniejszych wzrostów cen akcji, które kupowano w oczekiwaniu na pozytywny wynik wyborczy.
Już rezultat pierwszej tury wyborów odebrany został bardzo pozytywnie i od tamtego czasu wydawało się, że druga tura będzie tylko formalnością, a klęska Marine Le Pen oddali negatywną wizję dla Europy. Tak też się stało w rzeczywistości, gdyż centrysta zwyciężył z komfortową przewagą nad kandydatką skrajnej prawicy.
Stare giełdowe powiedzenie mówi jednak o „kupowaniu plotek i sprzedaży faktów”. Zgodnie z tą maksymą, dwa tygodnie jakie upłynęły od pierwszej tury wyborów było pozytywne dla europejskich oraz polskich akcji. Dzisiaj z kolei ten trend złapał zadyszkę, która wynikać też może z przesunięcia uwagi na czerwcowe wybory parlamentarne we Francji. O ile bowiem niedzielne wybory przekreślają populistyczną wizję dla drugiej gospodarki strefy euro, to nie gwarantują przeprowadzenia potrzebnych reform. Te będą możliwe dopiero po sprzyjającym dla Macronâa wyniku kolejnych wyborów.
W przypadku polskich akcji ważny był dzisiaj jeszcze jeden czynnik i wiązał się z gorszymi danymi o chińskiej wymianie handlowej. Te informacje mają szczególne przełożenie na ceny surowców, które po danych o mniejszym imporcie do Państwa Środka zniżkowały i wywierały negatywną presję na spółki surowcowe. Najlepszym tego przykładem w Warszawie były walory KGHM, które zniżkując prawie 4 proc. wyróżniały się negatywnie spośród największych spółek.
W połączeniu z gorszą postawą akcji największego krajowego banku prowadziło to do spadku indeksu WIG20 o 0,3 proc.. Zniżka nie była więc duża, ale kolejny raz potwierdzała, że psychologiczny poziom 2400 pkt. nie będzie łatwy do zdobycia.