Ostre słowa, ale uzasadnione tym, że nie było praktycznie żadnego powodu do kupowania akcji. Jedynym być może był wzrost kursu EUR/USD. Kursowi temu pomagała nie tylko udana aukcja obligacji hiszpańskich. Pomagał również komunikat MFW, w który stwierdzono, iż podczas misji w Grecji w dniach 14-17.06 Komisja Europejska i ECB doszły do wniosku, że ustalenia warunkujące przyznanie pomocy są wypełniane.
Takie pozytywy są jednak niczym przy minusach, które dostarczyły dane makro. Tygodniowe dane o ilości nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych były bardzo niekorzystne dla byków. Złożono aż 472 tys. nowych wniosków (oczekiwano spadku z 456 na 450 tys.). Co prawda średnia 4. sesyjna, która od 4 tygodni rosła tym razem kosmetycznie spadła, ale niewątpliwie były to słabe dane. Dane o inflacji CPI były neutralne. Inflacja spadła o 0,2 proc. m/m (wzrost o 2 proc. r/r), a inflacja bazowa wzrosła o 0,1 proc. Inflacja zdecydowanie nie jest na razie zagrożeniem, więc dane zostały przyjęte z obojętnością.
Drugi zestaw danych był też słaby. Co prawda indeks wskaźników wyprzedających (LEI) wzrósł tak jak oczekiwano o 0,4 proc., ale ma on niewielkie, żeby nie powiedzieć żadne, znaczenie prognostyczne. Indeks Fed z Filadelfii pokazujący sytuację w gospodarce regionu załamał się spadając z 21,4 do 8 pkt. Gospodarka nadal się rozwija, ale bardzo słabo. Dane regionalne niespecjalnie wpływały na nastroje, ale ostatnio pozytywny indeks z Nowego Jorku został przez byki wykorzystany. Tym razem indeks z Filadelfii został ledwo zauważony.
Rynek akcji był przez dane makro nieco osłabiony, ale widać było, że znowu w grze jest strategia kupowania na spadkach. Na początku sesji indeks S&P 500 spadał. Przetestował średnią 200. sesyjną i natychmiast ruszył na północ. Był to tylko i wyłącznie ruch techniczny niemający nic wspólnego z fundamentami. Byki były tak bardzo pewne siebie, że na 1,5 godziny przed końcem sesji indeksy dotknęły poziomu równowagi. Wtedy niedźwiedzie znowu zaatakowały, ale ponownie średnia 200. sesyjna zatrzymała spadek indeksu S&P 500. To doprowadziło do kontrataku i sesja zakończyła się neutralnie. Prawdziwe kasyno. Taka reakcja sygnalizuje, że rynek znowu czeka na byle pretekst, żeby ruszyć na północ. Zagrożeniem dla byków byłoby tylko to, gdyby w przyszłym tygodniu znowu na rynek trafiały złe dane. Powstałaby wtedy masa krytyczna, która wyzwoliłaby (chwilową) korektę.
W czwartek GPW rozpoczęła sesję spadkiem indeksów. WIG20 zachowywał się dużo słabiej niż inne indeksy europejskie, ale nie mógł się oprzeć delikatnemu optymizmowi płynącemu z rynków europejskich, więc straty dość szybko zostały zredukowane, a przed południem indeks zabarwił się na zielono. Nadal jednak nasz rynek był bardzo słaby, co po pobudce w USA zaowocowało osunięciem indeksów, a po publikacji danych w USA ich wyraźnym spadkiem. Na rynkach poza Polską reakcja była niewielka. Potem było już tylko gorzej, a w samej końcówce WIG20 spadł aż o 1,3 proc. i był najsłabszy w Europie. Wydaje się, że GPW po prostu czeka na wygasanie czerwcowej serii kontraktów i stąd ta słabość, bo IPO Taurona już szkodzić nie powinna.