Po tym, jak wzrost w USA przybrał rozmiary zbliżone do najsilniejszej korekty obecnej bessy, a WIG zbliżył się do granicy 25 tys. pkt, czyli ubiegłorocznego dołka, potrzeba będzie znacznie więcej byśmy dalej zyskiwali. Bez wyraźniejszych przesłanek fundamentalnych może nie być to możliwe. Te zaś wciąż wydają się wątpliwe. Marcowe indeksy aktywności PMI przemysłu i usług w strefie euro wypadły lepiej od oczekiwań i nieco wzrosły, ale była to symboliczna poprawa. Na pewno nie wystarczająca do tego, by mówić o wyraźniejszym ożywieniu gospodarczym na jesieni tego roku. Doniesienia z europejskich banków były o tyle krzepiące (Deutsche Bank i Credit Suisse wskazywały na udany początek tego roku), co enigmatyczne (nie poznaliśmy żadnych szczegółów charakteryzujących skalę poprawy kondycji tych banków). Do tego przez rynek przetoczyła się fala komentarzy dotyczących planu Geithnera wykupu toksycznych aktywów z banków. W dużej części były krytyczne. Można nawet
odnieść wrażenie, że ocena tego pomysłu jest pozytywna na rynku finansowym i negatywna wśród niezwiązanych z nim ekonomistów. To również sugeruje, że po gwałtownej euforii powinien na amerykański rynek przyjść czas refleksji.
Niemniej jednak uzasadnione jest utrzymywanie ostrożnie korzystnego nastawienia do rynku akcji w krótkim terminie. Tak, jak w czasie fal spadkowych nie warto było przywiązywać wagi do tego, że rynki odbijały się od wsparć, tak teraz odbicie od oporu też nie przesądza dalszych losów koniunktury. Potrzeba przebicia któregoś z krótkoterminowych wsparć, byśmy mogli zacząć mówić o zakończeniu odreagowania. Do nich trochę brakuje, bo pierwsze mamy przy 23,6 tys. pkt dla WIG, a kolejne w strefie 22,8-23 tys. pkt.
Podane wczoraj dane o bezrobociu w Polsce i sprzedaży detalicznej w lutym są tłem dla dzisiejszej decyzji Rady Polityki Pieniężnej w sprawie stóp procentowych. Jednak zapewne to nie na aktywności naszej gospodarki, a rezultatach silnej deprecjacji złotego w ostatnich miesiącach (jaki wpływ na inflację ma osłabienie waluty widzieliśmy po wczorajszym przyspieszeniu inflacji CPI w Wielkiej Brytanii) i konsekwencjach ewentualnego kolejnego obniżenia kosztu pieniądza dla kursu naszej waluty, będzie koncentrować się dyskusja członków RPP. Dodatkowym elementem z punktu widzenia złotego jest nasilająca się niestabilność polityczna w regionie. Zmienią się rządy na Węgrzech, i w Czechach. Do tej pory chyba tylko Ukraina była kojarzona z niestabilnością polityczną. Teraz dochodzi kolejny czynnik ryzyka dla globalnych inwestorów. Z punktu widzenia obligacji natomiast zamiast kolejnych decyzji RPP kluczowe wydaje się zachowanie papierów skarbowych na świecie. Poprawę notowań naszych obligacji w tym tygodniu można wiązać
głównie z nastrojami na świecie, zarówno na rynkach długu (poprawiła je decyzja o skupie obligacji skarbowych w USA przez Rezerwę Federalną), jak i na innych rynkach finansowych (wpływając na większą akceptację dla ryzyka). W sumie jednak wydaje się, że w najbliższym czasie trudno liczyć na znaczne zyski z obligacji.