Po dynamicznych zmianach z ostatnich dni rynki rozpoczęły nowy tydzień z większym spokojem. Co prawda po początek był na minusach i WIG20 spadał o 0,76 proc., ale wystarczyła chwila by wszystkie indeksy solidarnie przeszły na zieloną stronę rynku.
Znowu cała siła ukryta była we wzroście banków, ale tym razem dołączył do nich niedawny lider spadków - KGHM. Po tym trzydziestopunktowym rajdzie głównego indeksu w górę automatycznie znaleźli się chętni do realizacji zysków. Z zagrywek jednej i drugiej strony rynku ostatecznie udało się znaleźć poziom równowagi w miejscu zamknięcia z piątku.
Okazało się to bardzo wygodnym przystankiem, na którym WIG20 pozostał przez parę godzin.
W miarę upływu czasu nie widać było po naszych inwestorach jakiegokolwiek zainteresowania spadkami na europejskim DAX. Byki spokojnie kontrolowały sytuację. Ponieważ cały dzień upłyną bez żadnych danych makro ani istotnych informacji ze spółek rolę dominującą odegrały bieżące nastroje, a te po ostatnim tygodniu na naszym parkiecie są optymistyczne. Świadczy o tym kolejny dzień zakończony wzrostami.
Fakt, że nie były one tak aż imponujące jak w piątek, a obrót też nie zachwycił (ledwo miliard złotych), ale zwyżka rozłożyła się równomiernie na całym ryku, co jest dobrym sygnałem.
Po raz kolejny okazało się, że słaby początek motywuje do działania popyt, który zachęcony tanimi akcjami rusza do działania. Jeżeli otwarcie jest wysokie uaktywnia to sprzedających i kończymy na spadkach. Z podobnymi stacjami mamy ostatnio bardzo często do czynienia.
W obecnych warunkach test strefy 2750 punktów wydaje się nieunikniony do końca tygodnia. Na tym poziomie powinniśmy być w stanie określić jak rozwiązanie wybierze rynek w średnim terminie.
Czy tak jak prognozują optymiści obecna fala korekcyjna dotknie 3000 pkt. a być może zatrzyma się na 2800 i znów wrócimy do trendu spadkowego z przekonaniem, że najgorsze jeszcze przed nami.