...by odpoczywać mógł ktoś. Takie hasło przyświecało inwestorom, którzy mimo początku wielkiej majówki pozostali przy swoich terminalach i składali w poniedziałek zlecenia.
Wartość handlu - 1,1 mld zł na całym rynku, czyli połowa tego, co obserwowaliśmy na poprzednich sesjach - nie pozostawia złudzeń. Tych, którzy pozostali na parkiecie, jest niewielu i ich poczynania nie będą miały większego wpływu na koniunkturę w średnim, czy dłuższym okresie.
Ale to przecież nie powód, by psuć sobie dobry nastrój. Gracze biorący udział w poniedziałkowej sesji starali się więc, by zakończyła się ona na plusie. I celu dopięli. WIG zyskał 0,7 proc., a WIG20 - 0,6 proc. Potrzebna była jednak mobilizacja w ostatnich minutach sesji, bo przez cały dzień indeksy pozostawały w okolicach zera. Kilka dużych transakcji pod koniec notowań ciągłych wyjaśniło sytuację na korzyść kupujących.
Najwięcej, bo o prawie półtora procenta, udało się wywindować akcje średnich spółek (tyle zyskał ich indeks mWIG40). Ale mniejszymi spółkami zwykłe łatwiej huśtać w warunkach niskich obrotów, więc ów wyskok cen był do przewidzenia. I jest jeszcze mniej miarodajny, niż wzrost dużych spółek.
Patrząc na sytuację rynkową przez pryzmat największych branż trzeba zwrócić uwagę na trwającą korektę wśród firm budowlanych. Ich indeks WIG-budownictwo znów stracił, choć tym razem tylko pół procenta. Odpoczywały też banki, które były w ostatnich przedświątecznych dniach lokomotywami koniunktury. W tej sytuacji wzrosty ratowały przede wszystkim spółki technologiczne (najbardziej Telekomunikacja Polska) oraz surowcowo-paliwowe: KGHM, koncerny naftowe i PGNiG.
Spokojny przebieg powinny mieć też kolejne sesje w tym tygodniu - środowa i piątkowa. O ile oczywiście na rynkach zagranicznych nie wydarzy się nic, co mogłoby zburzyć idylliczną atmosferę.