href="http://direct.money.pl/idm/"> Ostatnia sesja miesiąca wyglądała podobnie jak cały styczeń. Dominował pesymizm i brak wiary we wzrosty. Mimo, że zaczynaliśmy wczoraj sesję przy poziomie 3 000 pkt na WIG20, to kończyliśmy testując 2 900 pkt
W trakcie samej końcówki popyt się uaktywnił i ostatecznie indeks spadł o 2,08 proc. kończąc dzień na poziomie 2 952,09. Za spadkami stały problemy instytucji finansowych, które ponownie znalazły się w centrum uwagi (problemy największego ubezpieczyciela obligacji- MBIA). Złe dane makroekonomiczne, które napłynęły wczoraj zza oceanu i z Eurolandu jeszcze bardziej pogarszały nastroje wśród inwestorów. Na fali wątpliwości, czy ubezpieczyciele obligacji są wypłacalni, DJI otworzył się niżej, jednak spadki nie trwały długo. Z każdą minutą indeksy były wyżej i widać było dużą chęć do wzrostów. Potrzebny był tylko pretekst, którym okazało się wystąpienie prezesa MBIA. Uspokajające i optymistyczne komentarze na temat sytuacji spółki momentalnie sprowadziły indeksy na plusy. Spekulacje o dobrym raporcie NFP z rynku pracy wyniosły indeksy jeszcze wyżej. W przypadku naprawdę dobrych danych (prognozy mówią o liczbie nowych miejsc na pracy na poziomie 80 tys.) wizja spowolnienia gospodarczego zostanie odsunięta w
czasie, co wywoła kolejne wzrosty na giełdach. Wciąż jednak publikowane wyniki spółek rozczarowują, wczoraj było to Google oraz Motorola. W przypadku najpopularniejszej przeglądarki zysk netto wyniósł 3,39 mld dolarów przy prognozowanych 3,45 mld. Była to kolejna sesja w USA, gdzie obserwowaliśmy bardzo dużą zmienność, tym razem na korzyść byków.
Styczeń ten był najgorszym od wielu lat. Nasdaq stracił w trakcie miesiąca 9,9 proc, najwięcej od powstania indeksu w 1971r. S&P spadł o 6,1 proc, najgorzej od 1990r. W przypadku DJIA było to 4,1 proc., co było najgorszym wynikiem od 2000 r. Dużo więcej, bo ponad 14 proc. stracił w ciągu miesiąca warszawski indeks blue chipów. Miesiąc na szczęście się już skończył i luty powinniśmy zacząć od wzrostów. Pomagać w nich będzie nie tylko optymistyczne zakończenie sesji za oceanem, ale i parkiety azjatyckie, które w większości rosły. Wyjątkiem był Nikkei, gdzie przewagę podaży wywołały słabe wyniki Sony.
Mamy duże szanse rozpocząć ten rok na nowo, tym razem dużo lepiej. Gdyby jednak raport z rynku pracy rozczarował rynki, uwaga może się ponownie skupić na złych wynikach spółek i zagrożeniach płynących z instytucji finansowych. Ostatnio pesymizm na rynku bardzo szybko odwraca się w optymizm (i odwrotnie). Poprawa nastrojów może szybko okazać się chwilowa.