Na światowych giełdach wciąż utrzymuje się nerwowa atmosfera. Pomimo wtorkowej, dokonanej na specjalnym posiedzeniu Fed, obniżki stóp procentowych w USA, inwestorzy w dalszym ciągu pozbywają się akcji.
W środę szczególnie niestabilny był rynek niemiecki. Indeks DAX, który krótko po otwarciu wzrósł do poziomu 6884,87 pkt., zyskując 1,7 proc. wobec zamknięcia z dnia poprzedniego, sześć godzin później testował już poziom 6384,40 pkt., tracąc aż 5,7 proc.
Ta nerwowa atmosfera udzieliła się również rodzimym inwestorom, przekładają się na duże wahania indeksu WIG20. Tuż po otwarciu zyskiwał on 3 proc., żeby przed godziną 15-tą tracić 3,2 proc. Ostatecznie zakończył on dzień na poziomie 2853,44 pkt., zyskując 0,15 proc.
Środowe notowania na plusach zakończyły też pozostałe indeksy. WIG wzrósł o 0,55 proc., mWIG40 o 0,86 proc., a sWIG80 o 1,15 proc.
Dziś wzrosły akcje 189 spółek notowanych na GPW, 112 spadły, a 40 pozostały bez zmian. Najwięcej zarobili akcjonariusze Atlantisu (+34,78 proc.), natomiast najwięcej stracili posiadacze walorów czeskiego CEZ-u (-6,9 proc.). Najaktywniej handlowano akcjami PKN Orlen (42,90 zł; +2,17 proc.), PKO BP (42,30 zł; bez zmian) i Telekomunikacji Polskiej (20,55 zł; -1,91 proc.).
Warszawska giełda na tle głównych europejskich parkietów, zachowywała się w środę relatywnie dobrze. Jest to przesłanka do pewnego optymizmu. Takie zachowanie może wskazywać, że dominacja podaży powoli wygasa, a rynek przygotowuje się do poważniejszej korekty.
Obserwując reakcję GPW na przestrzeni ostatniego tygodnia, można postawić tezę, że tylko gwałtowne załamanie na światowych rynkach, które w powszechnym odczuciu będzie krachem, może postawić znak zapytania przy tym korekcyjnym scenariuszu, przesuwając średnioterminowy dołek z wtorkowych minimów (WIG20 2669,46 pkt.; WIG 42506,24 pkt.) na nieco niższe poziomy, ale nie przesuwając go znacznie w czasie.
W perspektywie najbliższych tygodni, podstawowym scenariuszem dla GPW jest ten, mówiący o możliwości wystąpienia silniejszej wzrostowej korekty. Być może zostanie ona poprzedzona tzw. "ubijaniem dna", czyli kilkudniową stabilizacją. Warto pamiętać, że przy tak wyprzedanym rynku, z jakim obecnie mamy do czynienia na GPW, możliwe są wzrosty w sytuacji gdy na świecie będą się utrzymywać niewielkie spadki. Ewentualne odbicie może potrwać nawet do 2 miesięcy i przynieść wzrosty indeksów rzędu 10-15 proc.
Później należy jednak być przygotowanym na powrót w okolice styczniowych minimów. To, czy te minima zostaną przełamane, czy też nie, będzie już uzależnione przede wszystkim od tego, jak mocno problemy amerykańskiej gospodarki odbiją się na światowym wzroście gospodarczym.
Należy podkreślić, że obecna fala wyprzedaży na świecie, w dużym stopniu dyskontuje recesję w USA oraz spowolnienie światowej gospodarki. Nie dyskontuje jednak gorszych scenariuszy. A tych nie można wykluczyć.