W poniedziałek, pod nieobecność świętujących inwestorów w Nowym Jorku i Londynie, na europejskich rynkach nie robiły wrażenia kolejne doniesienia dotyczące Grecji. Nadal trwa zabawa w głuchy telefon. Nieoficjalnie mówi się i pisze, że Międzynarodowy Fundusz Walutowy po wizji lokalnej może nie wypłacić kolejnej transzy pomocy. Oficjalnie jak zwykle wszyscy zaprzeczają. Fundusz miał ogłosić wyniki kontroli do końca tygodnia, teraz mówi się, że na początku przyszłego. Do tego czasu na rynkach będzie nerwowo. Tymczasem bowiem pojawiają się doniesienia, że Unia Europejska już się głowi nad szczegółami kolejnego pakietu pomocy. I może stawiać twarde warunki.
A przecież już dotychczasowe są trudne do spełnienia. Potrzeby Grecji szacowane są na kwoty od 30 do 70 mld euro. Trudno przewidzieć, jak inwestorzy przyjmą rozstrzygnięcia drugiego aktu greckiego spektaklu, bo przecież w końcu musi do nich dojść. Gdyby chodziło tylko o Grecję, można by spodziewać się reakcji umiarkowanie negatywnej i niezbyt nerwowej. Ale spekuluje się też, że dodatkowej pomocy może też w przyszłym roku potrzebować Irlandia. Co prawda to kwestia nieco bardziej odległa, ale pokazuje, że niepokoje związane z najbardziej zadłużonymi krajami europejskimi nieprędko się skończą. Kwestie mniej odległe to obniżenie ratingu Cypru z uwagi na wrażliwość tamtejszego systemu bankowego na greckie problemy.
Dziś oprócz tych problemów inwestorzy będą musieli zmierzyć się z kolejną serią danych makroekonomicznych. Te japońskie okazały się umiarkowanie optymistyczne, ale zostały optymistycznie przyjęte. Stopa bezrobocia zwiększyła się zgodnie z oczekiwaniami do 4,7 proc., a kwietniowa produkcja przemysłowa wzrosła o 1 proc., podczas gdy spodziewano się jej zwyżki o 2,8 proc. Po sięgającym 15,5 proc. spadku w marcu nawet i 1 proc. drgnięcie ucieszyło graczy. Nikkei na godzinę przed końcem handlu zyskiwał 1,9 proc. Ale jednocześnie Moody’s umieścił japoński rating na liście obserwacyjnej i ostrzega przed możliwością jego obniżenia. To już trzecia agencja, która decyduje się na taki krok. Na Tajwanie indeks szedł w górę o prawie 2 proc., w Hong Kongu o 1 proc. Shanghai B-Share zwyżkował o 1 proc., a Shanghai Composite o 0,3 proc.
Rozczarowały dane o szwajcarskiej gospodarce, która w pierwszym kwartale wzrosła o 2,4 proc., a spodziewano się, że podobnie jak w końcówce ubiegłego roku będzie rosła o 3,1 proc. Jeszcze bardziej zawiodła sprzedaż detaliczna w Niemczech, rosnąc w kwietniu o zaledwie 0,6 proc. w porównania do marca, podczas gdy oczekiwano wzrostu o 1,8 proc. W porównaniu do kwietnia ubiegłego roku zanotowano wzrost o 3,6 proc., choć obawiano się niewielkiego spadku.
Czekają nas jeszcze informacje o bezrobociu u naszych zachodnich sąsiadów oraz w całej strefie euro i stopie inflacji. Zza oceanu napłyną dane dotyczące indeksu cen domów, wskaźnika nastrojów konsumentów i indeksu aktywności gospodarczej w rejonie Chicago. Oczekiwania nie są optymistyczne. Sytuacja na rynku nieruchomości ostatnio nie dawała powodów do radości, a wskaźniki aktywności z kilku już regionów wskazywały na słabnięcie ożywienia.