Dziś w kalendarzu znajdą się głównie informacje krajowe. Być może zrównoważą one negatywne nastroje, jakie od wczoraj panują na światowych rynkach akcji.
Zapowiedzi dzisiejszej sesji nie sposób zacząć inaczej, niż od podsumowania wczorajszego dnia. Choć dość szczegółowo zrobił to Paweł Satalecki, to i ja muszę dorzucić swoje trzy grosze. Przyznam szczerze, że przed wczorajszą sesją, zupełnie zignorowałem Alana Greenspana, z dość prozaicznego powodu. Nie powiedział on nic, absolutnie nic, czego rynek by nie wiedział. Magia nazwiska zrobiła jednak swoje.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wczoraj nastąpiło wręcz masowe straszenie Greenspanem inwestorów, nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Różnica między nami, a resztą świata polegała jednak na tym, że my nie poddaliśmy się masowej histerii, tylko realizowaliśmy scenariusz wzrostowy. Trochę pomogły kontrakty, trochę dane z USA i udało się odrobić poranne straty.
Tak na marginesie wczorajszy dzień nie był zbyt udany dla analityków Money.pl. Najpierw ja prognozowałem wzrosty na otwarciu (dobrze, że chociaż tytuł się sprawdził dla przypomnienia - tylko zdrowe ryby płyną pod prąd), a później jeszcze wspomniany Paweł Satalecki w komentarzu z USA postawił prognozę, że „rynek w obliczu takich danych oraz bliskości indeksu S&P500 do rekordowych poziomów miałby się teraz załamać". Tymczasem Dow Jones zleciał o 0,6 proc. w dół, zaś S&P500, o 1 proc. Gwoli sprawiedliwości - wcześniej zaliczając rekord. Na GPW zresztą przerabialiśmy już ten schemat, gdy każde zbliżenie się indeksów do rekordowych poziomów oznaczało wyprzedaż.
Na domiar złego widmo słów Greenspana nadal krąży nad rynkami. Tym razem dorzucił on garść kasandrycznych wizji o sektorze technologicznym. Przypomina to trochę dość wiekową reklamę telewizyjną funduszu emerytalnego, w którym padało dość kultowe zdanie - „trzeba mieć fantazję dziadku". Alan Greenspan niczym bohater tej reklamówki mówi inwestorom - „trzeba mieć fantazję i pieniądze synku."
Zamiast reklamówki, dziś pewnie będziemy obserwowali sceny, do których pasuje określenie (też filmowe) - milczenie owiec. Nie sądzę jednak, by groziły nam głębsze spadki, zaś na mWIG40, zapewne nikt się nie zdziwi, jeśli sesja zakończy się wzrostami.
W tym kontekście dzisiejsze dane makro schodzą na dalszy plan. W USA, zwyciężyło przekonanie, że FED stóp w tym roku nie obniży. My martwimy się zaś, czy RPP, nie zdecyduje się ich podwyższyć. Wczorajsza publikacja minutes rzuca nieco światła na ten problem. Dla mnie najważniejsze jest to, że Rada nie spodziewa się trwałego wzrostu płac w firmach. W kontekście kolejnego posiedzenia RPP niezwykle ciekawe mogą się więc okazać dzisiejsze dane GUS (ceny dóbr konsumpcyjnych i przeciętne wynagrodzenie w województwach). Wydaje się jednak, że ustąpią one póki co pola milczeniu owiec (a może byków?) i sytuacji na światowych rynkach.