Ogólnoświatowa atmosfera napięcia udzieliła się też naszemu WIG20, na którym handel do momentu publikacji był wręcz kosmetyczny. Popyt chciał ten wewnętrzny impas wykorzystać i bazując na minimalnych wzrostach niemieckiego parkietu próbował profilaktycznie podnieść indeks by mieć lepszy punkt odniesienia na dane, ale nic konkretnego z tego nie wyszło.
Kiedy w końcu o 14:30 wszystko stało się jasne inwestorzy trochę spanikowali. Wszystkie europejskie parkiety momentalnie spadły o 1 proc., bo co prawda spodziewali się niezbyt dobrych informacji, ale to co dostali trudno nazwać inaczej niż obrazem słabości. Przechodząc do konkretów spadek miejsc pacy w sektorze pozarolnicznym w USA sięgnął 131 tysięcy a oczekiwano utraty tylko 65 tysięcy. Technicznie wynikało to ze zmniejszenia zatrudnienia rządowego, które spadło o 202 tysiące osób, bo już sektor prywatny poradził sobie całkiem nieźle zwiększając zatrudnienie o 71 tysięcy osób.
Biorąc te rozbite dane pod uwagę widać, że środowy raport ADP był nawet dość blisko prawdy pokazując wzrost prywatnego zatrudnienia o 42 tysiące. Co więcej gdyby wyłączyć osoby zatrudnione (przez rząd) przy narodowym spisie powszechnym w USA to zatrudnienie wzrosło by o 12 tysięcy. Słaba nie była też aż tak bardzo oficjalna stopa bezrobocia, która utrzymała się na poziome 9,5 proc., chociaż moim zdaniem ważniejsze było to, że w realnym ujęciu biorącym pod uwagę wszystkich obywateli Stanów bez zatrudnienia liczba bezrobotnych pozostała przy 16,5 proc.
Skąd więc pojawiła się taka paniczna reakcja rynków? W znacznej części wynikała ona z korekty danych z poprzednich miesięcy. Wszystkie zmiany były poprawkami „w dół”, więc naturalnie rynek obawia się, że i te słabe informacje będą obniżone. Kolejnymi powodami wyprzedaży były momentalna ucieczka kapitałów w obligacje amerykańskie oraz wzmocnienie euro. Takie ruchy po słabych danych wprost pokazują myślenie giełdowych graczy – są przekonani, że FED na swoim kolejnym posiedzeniu wpakuje w gospodarkę kolejny pakiet stymulacyjny i będzie skupował obligacje dostarczając płynności. Ile w tym faktów, a ile plotek będziemy wiedzieć już w przyszłym tygodniu po posiedzeniu Rezerwy Federalnej.
Choć klimat nie sprzyjał i podaż po danych zdobyła sporą przewagę straciła ją całkowicie w ostatnich 30 minutach. Ewidentnie na rynek w tym momencie wkroczył szybki kapitał, który obstawił dobre zakończenie sesji w USA i momentalne opuszczenie parkietu w poniedziałkowy poranek. Wygląda jednak, że się sporo przeliczył, bo sesja w USA po zamknięciu naszego rynku wcale nie prezentuje się dobrze. Jeżeli Amerykanie nie dadzą rady odrobić strat to początek kolejnego tygodnia będzie przeciwnością ostatniego poniedziałku w którym wybiliśmy się z miesięcznego trendu bocznego.