Chwila oddechu od wydarzeń makro może posłużyć do zadumy nad rozwojem sytuacji po stronie ryzyk politycznych, gdzie jest coraz więcej pytań niż odpowiedzi.
Bez wątpienia pesymizm jeszcze nie rozgościł się na dobre na rynkach finansowych, biorąc pod uwagę kolejny dzień świeżych rekordów na Wall Street, który ciągnie za sobą mniej zdecydowane rynki w Europie i w Azji. Jednak nawet mimo tego dzienne wzrosty indeksu S&P500 od początku roku tylko trzy razy przekroczyły 0,7 proc., co trochę mówi o przekonaniu do kontynuowania hossy.
Z jednej strony nie brakuje dowodów, że gospodarka światowa ma się dobrze i powinna mieć się lepiej w kolejnych miesiącach. Jednak jeśli dla wszystkich jest to sprawa oczywista, to rośnie ryzyko, że inwestorzy będą złapani znienacka przez negatywny szok. Stąd bierze się rezerwa w euforycznym gonieniu wzrostów.
Dla inwestorów powodami do obaw są m.in. decyzje prezydenta USA Trumpa, wybory we FrancjiFrancji, przetasowania polityczne we Włoszech, a ostatnio ciągły bój o przyszłość Grecji. W takim klimacie dane makro schodzą na dalszy plan i to najlepiej tłumaczy niemoc USD w obliczu bardzo dobrych danych z gospodarki USA w ubiegłym tygodniu. Nawet jeśli przy jastrzębich wzmiankach z obozu Fed wzrosły teoretyczne szanse na kolejną podwyżkę stóp procentowych w USA, rynek nie zamierza stawiać wszystkich pieniędzy na ten zakład.
Z uwagi na to, że prezydent Trump woli poświęcać konferencje prasowe na krytykowanie dziennikarzy niż przedstawianie planu reformy podatkowej, nie może dziwić, że łatwiej jest porzucać USD, kiedy brak napływu nowych pozytywnych informacji.
EUR/USD tkwi w trendzie bocznym, gdyż sygnały z Europy nie są zadowalające. Ryzyko polityczne w Europie ma wiele twarzy i choć bieżąca skala problemów wydaje się niewielka, szybko może urosnąć do palących problemów. We Włoszech partia rządząca boryka się z wewnętrzną walką o przywództwo. Były premier kraju Renzi zrezygnował z kierowania partią, ale szuka reelekcji, by zjednoczyć partię. Jednak zamieszanie grozi wzrostem poparcia dla anty-unijnego Ruchu 5 Gwiazd.
Kampania wyborcza we Francji staje się coraz bardziej pogmatwana, a to nie będzie sprzyjać apetytowi na ryzyko. Przed weekendem rynek obiegła informacja, że kandydaci lewicy Hamon i Melenchelon mogliby połączyć siły. W ten sposób wspólny kandydat wskoczyłby na drugie miejsce w wyścigu o fotel prezydenta i w drugiej rundzie walczył z liderką Frontu Narodowego Le Pen. Przy eliminacji Fillona i Macrona druga runda byłaby wyborem między dwoma nieprzyjaznymi dla rynków kandydatami.
Z kolei w sprawie Grecji dziś spotykają się ministrowie finansów Eurolandu, by dyskutować o wypłacie kolejnej transzy pomocy. Nowy kryzys wisi w powietrzu, choć najbliższa zapadalność długu Grecji wypada dopiero 20 kwietnia. Jednak razem wszystko to tworzy zestaw czynników, który mogą posłużyć za pretekst do ucieczki do ryzykownych aktywów, jeśli przyjdzie na to czas.
Styczniowa sprzedaż detaliczna z Wielkiej Brytanii wypadła bardzo słabo (-0,3 proc. m/m, prog. 1 proc.) i tym samym potwierdziła obawy Banku Anglii z ostatniego Raportu o Inflacji, że konsumpcja będzie poszkodowana przez wzrost inflacji. Pojawiają się też pierwsze dowody, że obawy o Brexit zwiększą skłonność Brytyjczyków do oszczędzania, co dodatkowo uderzy w dynamikę wydatków.
Dane wzmacniają oczekiwania, że aktywność gospodarcza będzie słabsza w 2017 r., tym samym jest mało realne, aby BoE szykował się do prędkiej podwyżki stóp procentowych. GBP pozostaje celem do średnioterminowej sprzedaży.