Tym co zapewniło udany początek sesji oraz wzrosty indeksów azjatyckich były lepsze od oczekiwań wyniki Intela, które ujrzały światło dzienne już po zamknięciu sesji na Wall Street. Jednak potem sił do dalszych wzrostów już nie było. Warszawski parkiet ochłodził się więc nieco, ale w porównaniu do Europy Zachodniej pozostawał silniejszy. To ciekawe i występujące już od jakiegoś czasu zachowanie: podczas silnych zwyżek GPW ma opory co do wzrostów, ale akcje równie niechętnie spadają podczas gorszych sesji takich jak dzisiaj.
Publikowane dane nie należały do najlepszych, ale nie wywołały silnej reakcji na rynku. Z jednej strony wiele jest już zawarte w cenach, a z drugiej publikacje choć gorsze od oczekiwań, to wcale nie było takie fatalne. Mowa o produkcji przemysłowej w Eurolandzie, która wzrosła o 0,9 proc. m/m wobec prognoz na poziomie 1,2 proc. Późniejsze dane o sprzedaży detalicznej w USA również zaskoczyły in minus. Sprzedaż spadała o 0,5 proc., a miła się obniżyć o 0,2 proc.
Mimo gorszych nastrojów i popołudniowej czerwieni za naszą zachodnią granicą, zmiana WIG20 do końca dnia pozostawała w obszarach dodatnich, a sesja zakończyła się zwyżką o 0,3 proc. Widać, że rynek będzie chciał się ponownie zdobyć na atak czerwcowego szczytu, od okolic którego o dzisiejszym poranku się odbiliśmy.
Na rynku walutowym panował wymierny spokój. Eurodolar się konsolidował, a nasz złoty również niewiele się zmieniał. Nasza waluta niespecjalnie przejęła się nieudaną aukcją obligacji pięcioletnich. Popyt na nie był zdecydowanie niższy niż oczekiwano, a sprzedaż poniżej planów i po niższych cenach. Widać wczorajsze dane o inflacji zaszkodziły papierom dłużnym, ale niekoniecznie walucie, która umocniła się wobec forinta węgierskiego czy korony czeskiej. Oznacza to, że inwestorzy liczą na podwyżki stóp procentowych przez RPP.