Wczorajsza sesja każe zweryfikować pogląd, że GPW jest dojrzałym rynkiem. Dziś jednak byki powinny się zmobilizować do walki, gdyż sytuacja techniczna indeksu WIG20 staje się coraz bardziej krytyczna.
Dobry analityk to podobno ktoś taki, który najlepiej potrafi uzasadnić (i jeszcze na ten temat napisać kilka kartek papieru A4), dlaczego poprzedniego dnia się pomylił. Jeśli tak jest w istocie, to niżej podpisany jest jednym z najlepszych w naszym kraju.
Część komentatorów rynkowych, gdy opisuje spadek indeksu o 50 pkt. lubi to zjawisko nazywać ,,arbitrażem". Nie nazywajmy jednak szamba perfumerią - cytując klasyka. Mieliśmy po prostu do czynienia ,,z manipulacją cenami instrumentu finansowego, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej" (tu znów cytat z przepisów regulujących obrót giełdowy). O arbitrażu możemy bowiem mówić, gdy baza między instrumentem bazowym a kontraktem jest na tyle rozciągnięta, że pozwala na zawarcie transakcji bez ryzyka. Wczoraj nic takiego nie miało miejsca, ale to już temat dla Komisji Nadzoru Finansowego.
Dziś jednak powinniśmy odreagować szaleństwa ,,arbitrażystów" z ostatnich dwóch sesji. Sytuacja techniczna WIG20 stała się bowiem po tych szaleństwach dość poważna. Indeks kończąc sesję poniedziałkową na poziomie 3712 pkt. znalazł się w połowie luki hossy (3658,48-3770,17), która stanowi obecnie najbliższe wsparcie dla indeksu. Sztuczność ostatnich dwóch zniżek (np. brak korelacji z zagranicznymi rynkami), powoduje, że nadal bardziej prawdopodobna jest zwyżka indeksu, choć nie można obecnie wykluczyć, że nastąpi to po odbiciu z linii 3660 pkt. Na ten scenariusz nie ma również wpływu końcówka notowań w USA, gdzie indeksy spadły o 0,4-0,5 proc.
W końcówce dzisiejszych notowań warto zwrócić będzie uwagę jeszcze na dane dotyczące dynamiki sprzedaży domów na rynku wtórnym i wskaźnik zaufania konsumentów w USA. Będzie to jednak przedsmak publikacji z końcówki tygodnia, zaś rynek będzie zapewne tkwił w dalszym ciągu w lekkim marazmie czekając na zakończenie posiedzenia RPP.