We wtorek poznaliśmy nowy projekt ustawy prezydenckiej w sprawie kredytów walutowych. Jest to wydarzenie istotne dla wszystkich kredytobiorców i banków, ale także dla całej Giełdy Papierów Wartościowych i złotego.
Pierwszy projekt był zbyt kosztowny dla sektora bankowego, który zmuszony do przewalutowania wszystkich kredytów, mógłby znaleźć się na krawędzi kryzysu systemowego. Prezydent wsłuchał się w głos ekspertów i postanowił złagodzić swoją propozycję.
Nowy projekt zakłada zwrot niesłusznie naliczonych spreadów, które były zgodnie krytykowane przez wszystkich. Koszt takiej operacji to około 4 miliardy, co nawet w połączeniu z podatkiem bankowym nie powinno stanowić dla sektora problemu. Różnica względem poprzedniego projektu jest olbrzymia, bo wtedy koszty były szacowane na 60-70 miliardów złotych.
Władze chcą zachęcić banki do dobrowolnego przewalutowania kredytów, przez specjalne regulacje, które każą im podnieść wymagania kapitałowe w przypadku utrzymywania portfela kredytów walutowych. Podniesienie kapitałów oczywiście wiąże się z kosztami, więc bankom ma się po prostu opłacać negocjowanie z klientem. W pierwszej kolejności ugody mają być podejmowane z tymi, którzy pomocy faktycznie potrzebują.
Nowa propozycja Prezydenta z pewności rozczaruje tych, którzy chcieli bezwarunkowego przewalutowania, ale koszty takiej operacji byłyby zbyt duże, a ostatecznie za kryzys sektora zapłaciłoby całe społeczeństwo, a nie tylko banki. Obecna propozycja wydaje się zatem rozsądnym kompromisem i należy czekać na kolejne rozwiązania.
Jak na nową propozycję zareagowali inwestorzy? Na GPW zapanowała istna euforia – kursy banków zyskiwały kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt procent, a cały indeks WIG20 zdecydowanie wyróżniał się na tle globalnych rynków. Pozytywnie reagowała także polska waluta, która tak mocna była ostatnio w czerwcu.
Czy to jedynie krótkotrwała reakcja, a może początek większego ruchu wzrostowego na GPW? Wiele wskazuje na to, że możemy mieć do czynienia z drugim wariantem. WIG20 jest tradycyjnie niezwykle mocno skorelowany z indeksem rynków wschodzących MSCI Emerging Markets. W ostatnim okresie rozbieżność między tymi indeksami była bardzo duża i teraz WIG20 musi nadrabiać straty. Jeśli nastroje na globalnych rynkach drastycznie się nie pogorszą, a w Europie uda się uniknąć kryzysu bankowego, to możemy liczyć na wzrosty co najmniej do poziomu 2000 punktów.