We wtorek akcje większości spółek lekko poszły w górę, ale był to ruch nieprzekonywujący - wykonany przy niskich obrotach i niemal wyłącznie w końcówce sesji. I w środę mieliśmy na parkiecie efekt jojo.
Inwestorzy odreagowali nieusprawiedliwiony wzrost z poprzedniego dnia, korygując w dół notowania przygniatającej większości spółek. Na wartości straciło aż 230 spółek, w górę poszło tylko nieco ponad 70. Na dodatek spadek cen był znacznie pokaźniejszy, niż ich wcześniejszy wzrost.
WIG20 stracił na wartości aż 2 proc., zaś indeksy mniejszych firm mWIG i sWIG - od 0,9 do 1,3 proc. Wśród spółek nadających ton spadkom znalazły się tuzy parkietu - KGHM, Pekao, PKO BP i Telekomunikacja Polska, czyli cztery z największych pięciu firm notowanych na giełdzie, solidarnie staniały o 2,4-2,8 proc. A więc znacznie mocniej, niż indeks całego rynku WIG, którego spadek podsumowano na 1,6 proc.
Na domiar złego wszystko to działo się przy znacznie wyższych obrotach, niż na poprzednich kilku sesjach. Łącznie podsumowano je na ponad 1,8 mld zł. `Chyba mieli rację ci, którzy stawiali tezę, że trzydniowa niezła passa indeksów, okraszona bardzo niskimi obrotami, była głównie zasługą powstrzymywania się inwestorów ze sprzedażą akcji, a nie powracającego na parkiet popytu.
Ten ostatni, choć było go tyle, co kot napłakał, z coraz większym trudem pchał w gorę indeksy. Aż do wczoraj. Powód pogorszenia koniunktury w Warszawie jest oczywisty - nie najlepsze nastroje panujące na europejskich giełdach i słabe dane makroekonomiczne, które napłynęły z rynku amerykańskiego.
W środę w USA został opublikowany indeks podpisanych umów kupna na rynku nieruchomości. Rynek oczekiwał spadku o 2 proc., a tymczasem zjazd był znacznie większy - wyniósł 12 proc.
Na domiar złego przyszły też nie najlepsze dane o liczbie nowych miejsc pracy w USA. Nic dziwnego, że największe spadki cen nawiedziły warszawską giełdę w samej końcówce notowań. I tak, jak we wtorek, znów dopiero ostatnie minuty zadecydowały o ogólnym wrażeniu.
Humory inwestorów na całym świecie są znacznie gorsze, niż jeszcze kilka dni temu, co wydatnie zmniejsza szanse naszego indeksu WIG20 na sforsowanie ważnej strefy 3600-3650 pkt.
Po trzech z rzędu wzrostowych sesjach główny barometr nastrojów był już o krok od wybicia się ponad 3650 pkt., ale teraz znów brakuje mu do tego poziomu ponad 70 pkt. (czyli 2 proc.). Inwestorom przyjdzie bronić teraz innej ważnej bariery - poziomu 3500 pkt. Jej przełamanie mogłoby oznaczać powrót do poziomu 3300 pkt., czyli do dna z pamiętnego czarnego czwartku sprzed niespełna trzech tygodni.