Jak bardzo dziś spadnie nasza giełda po tym, jak dojrzałe rynki na świecie ustanowiły wczoraj nowe minima bessy, jest najważniejszym pytaniem przed ostatnią sesją tygodnia.
Dziś przed południem, tak jak zresztą przez ostatnie dni, nasz parkiet wykazuje sporą siłę na tle zagranicznych rynków. Nie chodzi tylko o giełdy państw dojrzałych, ale również naszego regionu. Było to widoczne szczególnie wczoraj, kiedy spadliśmy niewiele podczas, gdy na Węgrzech i na rozwiniętych rynkach europejskich mieliśmy solidną wyprzedaż. Znów w roli głównej występowały banki. Znaczą one bardzo dużo na naszym parkiecie, więc można przypuszczać, że dziś pojawią się chętni do ich wyprzedaży także u nas. Impulsem do sprzedaży akcji z tego sektora okazał się wczoraj raport JP Morgan wskazujący na konieczność dokapitalizowania europejskich banków kwotą 50 mld USD, by pokryć straty na kredytach udzielanych w naszej części Europy.
W Ameryce dodatkowym czynnikiem okazały się dane dotyczące rynku pracy. Kolejny tydzień bardzo wysoka była liczba nowych bezrobotnych, a dodatkowo w IV kwartale podniosły się koszty pracy w amerykańskich przedsiębiorstwach, co zostało odebrane jako wyraz tego, że redukcje zatrudnienia przebiegają dotąd w wolniejszym tempie niż następuje ograniczanie produkcji. Tym samym, by chronić się przed dalszymi kłopotami firmy będą musiały dalej zwalniać. Humorów nie poprawiał też wzrost do rekordowych poziomów odsetka Amerykanów mających problemy z obsługą kredytów hipotecznych (prawie 7,9% w IV kwartale 2008 r.) oraz podlegających procedurze zajęcia domów w wyniku niemożności obsługi kredytów hipotecznych (3,3%). Źle odebrane zostały raporty Goldman Sachs, zapowiadającego pogłębienie recesji i zwiększającego prognozę spadku globalnego PKB w tym roku do 0,6%, jak również Moody's, wskazującego na rosnące ryzyko dla przedsiębiorstw ze strony posiadanych instrumentów pochodnych z uwagi na
wzrost ich znaczenia w aktywach firm.
Coraz wyraźniej widać, że na naszym rynku stworzyła się piramida optymistycznych oczekiwań, z której wyjęcie jednej cegiełki może załamać całą konstrukcję. Chodzi więc o to, że dopóki rynek się trzyma mocno nikt nie chce wychodzić przed szereg i pozbywać się akcji. Jeśli jednak pojawiłaby się większa podaż spychająca kursy w dół, to trzeba się liczyć z gwałtowną przeceną. Takiemu scenariuszowi sprzyja to, że znajdujemy się wciąż poniżej najważniejszego w krótkim terminie oporu, jakim jest luka bessy z połowy lutego. To nakazuje większe prawdopodobieństwo przypisywać powrotowi zniżek niż kontynuacji ruchu w górę. Jeśli jednak S&P 500 zatrzyma się przy 650 pkt, to nasz WIG nie musi przebić tegorocznego dołka. Dziś decydująca będzie reakcja rynków na świecie na raport z rynku pracy w USA za luty. Do tego czasu niewiele się powinno dziać. Dla europejskiego rynku akcji, obrazowanego indeksem DJ Stoxx 600, niekorzystnym sygnałem na kolejne dni będzie zamknięcie
poniżej 172 pkt, czyli dołka internetowej bessy na wykresie tygodniowym.
- ##Giganci z GPW stracili miliardy