href="http://direct.money.pl/idm/"> Spadek zaufania do instytucji finansowych udzielił się również graczom w Warszawie. WIG20 stracił 3,5 proc. i jest już w połowie drogi do styczniowego dołka.
Sesja od początku była skazana na porażkę. Byki starały trzymać się dzielnie, jednak podaż rosła wolno, ale systematycznie spychając indeksy nawet na 4 proc. straty.
Popytowi ostatecznie udało się odrobić nieco strat z początku sesji, jednak 65 pkt. luka bessy i czarna świeca mówią same za siebie. Nie udało się nam obronić przed wiadomościami z USA.
Niestety nic dziś nie pomagało popytowi. Do godz. 13.30 rynek żył informacjami z weekendu. Potem posypały się niezbyt przychylne dane makro z USA: słabnący indeks NY Empire State oraz gorsza od przewidywań dynamika produkcji przemysłowej. Doprowadziło to WIG20 nawet do poziomu 2718 punktów. Indeks blue-chipów jest więc w połowie drogi do styczniowego dołka.
Obroty dziś wyniosły tyle, ile przyzwyczailiśmy się ostatnio widzieć. 877 mln zł na WIG20 oraz nieco ponad miliard na całym rynku wrażenia paniki nie robią. Pesymiści stwierdzą jednak, że prawdziwą pociechą byłyby obroty znacznie niższe.
Nic jednak z tego - sytuacja w USA cały czas jest poważna. Jeśli na skraju wypłacalności staje jeden z największych banków inwestycyjnych - Bear Stearns - to nie można być pewnym niczego. Dlatego w najbliższych dniach (nie licząc jutrzejszego) spodziewałbym się dalszych spadków w myśl zasady, że zaufanie łatwo jest stracić a trudniej odbudować.
Natomiast jutrzejsze popołudnie i wieczór mogą być istnie magiczne, gdyż FOMC poda swoją decyzję co do stóp procentowych. Niewykluczone także, że usłyszymy także inne plany FED wobec amerykańskiej waluty, czy instytucji finansowych. Na krótki czas, podobnie jak było to w dwóch poprzednich aktach ratunku rynku, indeksy powinny odrobić część dzisiejszych strat. Wciąż płyniemy wraz z amerykańskimi inwestorami.