Poprawę sentymentu jeszcze dobitniej było widać na zagranicznych giełdach, które znacznie gwałtowniej reagowały w połowie miesiąca na serię negatywnych wiadomości z Japonii. Indeks NIKKEI w tym tygodniu odnotował najsilniejszy wzrost o 2,8 proc., a tuż przed zakończeniem sesji powyżej poziomów z 11 marca 2011 r. poruszały się m.in. amerykański S&P500, niemiecki DAX, czy londyński FT-SE. Co prawda NIKKEI znajduje się obecnie o ponad 7 proc. niżej niż na początku roku, ale już S&P500 na kilka dni przed końcem pierwszego kwartału jest o 5 proc. wyżej.
Makroekonomiczne dane, które poznaliśmy w tym tygodniu nie wniosły niczego przełomowego - w dalszym ciąg obserwujemy przewagę pozytywnych publikacji, ale jednocześnie nie można powiedzieć, by niedźwiedzie narzekały na brak argumentów.
Rekordowo niska sprzedaż domów na amerykańskim rynku pierwotnym przy spadających cenach, rozpad rządu w Portugalii czy seria obniżek ratingów przez główne agencje to tylko niektóre z nich. W piątek pozytywnym impulsem była weryfikacja PKB Stanów Zjednoczonych za ostatni kwartał 2011 r. Wzrósł on o 3,1 proc. w ujęciu annualizowanym, a nie jak wskazywał pierwszy odczyt o ok. 2,6 proc. w skali roku. Dla równowagi indeks Uniwersytety Michigan spadł z najwyższego od rozpoczęcia kryzysu o 10 pkt do poziomu 67,5 pkt.
Na warszawskim parkiecie po południu spośród dużych spółek najlepiej zachowywały się akcje banków PKO BP i Pekao SA, które drożały o ponad 1 proc., natomiast w ogonie znalazły się walory, które w tym tygodniu debiutowały w składzie indeksu WIG20, czyli Kernel i Bogdanka.