Jak zapewne sobie wszyscy przypominamy w USA w poniedziałek indeksy wzrosły dzięki informacji (plotce) mówiącej o tym, że Chiny będą kupowały włoskie obligacje.
To oczywiście żart, bo tak naprawdę pomógł wtedy giełdom cały zestaw czynników, o czym w komentarzach pisałem. Wtorek potwierdził, że „chiński” czynnik był tylko pretekstem. Okazało się bowiem, że jeśli nawet Chiny będą kupowały to z pewnością nie tyle, żeby uratować strefę euro. Indeksy jednak rosły.
Pomagały bykom zapewnienie polityków (szczególnie kanclerz Merkel, ale i prezydenta Sarkozego) twierdzących, że zrobią wszystko, żeby uratować strefę euro (to jest oczywiste, ale to wcale nie znaczy, że uratują Grecję). Pomagały też zapewnienie banków francuskich, które twierdziły, że są przygotowane na najgorsze rozwiązania. Poza tym w środę do Grecji wracają eksperci („trojka”) i rynek liczył (pewnie słusznie), że ich misja zakończy się rekomendacją wypłaty kolejnej raty pomocy dla Grecji. Grecka gazeta napisała też, że w środę odbędzie się telekonferencja premier Grecji Jeorjos Papandreu z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozy i kanclerz Niemiec.
Indeksy od początku dnia rosły. Poniedziałkowy zwrot znad wsparcia z góry dawał przewagę bykom. Informacje o francuskich bankach i zachowanie giełd europejskich też bykom pomagało. Indeksy szybko wzrosły, zanurkowały i dotknęły poziomu z poniedziałku i znowu ruszyły na północ. Zanurkowały po pogłosce mówiącej o tym, że Wolfgang Schaeuble, minister finansów Niemiec powiedział, że Grecja nie powinna dostać już więcej pomocy ponad to, co jej obiecano. Nieco dziwne było to, że potem szybko nastroje się poprawiły.
Półtora godziny przed końcem sesji niedźwiedzie przypuściły atak i indeksy zaczęły podążać w stronę poniedziałkowego zamknięcia. Jednak na pół godziny przed końcem sesji, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ceny akcji zaczęły błyskawicznie rosnąć. Nie wiem, czy przypadkiem znowu na rynek nie trafiła jakaś pogłoska. W agencjach niczego nie znalazłem. Nie ma to jednak specjalnego znaczenia. Układ techniczny jeszcze się nie zmienił, ale do komunikatu po posiedzeniu FOMC zostało jeszcze 5 sesji. Jeśli Europa naprawdę mocno nie przeszkodzi to byki będą miały przewagę.
GPW rozpoczęła sesję wtorkową wzrostem indeksów (wynik zakończenia poniedziałkowej sesji w USA), ale potem zachowanie rynków europejskich znowu doprowadziło do zaczerwienienie się indeksów. Plusem było to, że nasz indeks spadł symbolicznie. Wzorował się bowiem na zachowaniu niemieckiego XETRA DAX, a nie CAC-40. Przed południem WIG20 barwił się na zielono. Indeksy po pobudce w USA popędziły na północ, ale potem indeksy w Stanach zaczęły się osuwać, co ograniczyło wzrost WIG20 do symbolicznego 0,64 proc. Niedźwiedzi obraz rynku się nie zmienił.
Uwaga: W środę przed sesję agencja ratingowa Moody's obniżyła o jeden poziom rating Credit Agricole i Societe Generale. Jeśli rynek dojdzie do wniosku, ze to już został zdyskontowane to, paradoksalnie, może się okazać, że jest to plus dla byków. Jeśli nie jest zdyskontowane (wątpię) to pierwsza faza gry będzie dla niedźwiedzi korzystna.