Ubiegły rok był poniekąd tryumfem partii proeuropejskich – udało im się obronić status quo w Holandii, Franci i w Niemczech, choć nie bez strat. We Włoszech jednak nie było o tym mowy – wybory do parlamentu wygrywa Ruch Pięciu Gwiazd i to prawdopodobnie ta partia będzie rządzić.
Ruch Pięciu Gwiazd odniósł już spory sukces przy okazji poprzednich wyborów. Antyestablishmentową partię stworzył komik Beppe Grillo, który opowiadał się nie tylko przeciwko Brukseli i wspólnej walucie, ale prezentował się jako remedium na skostniałą klasę polityczną. Wtedy jednak mocno finiszowała centrolewicowa Partia Demokratyczna i to ona rządziła przez kolejną kadencję.
Od tamtej pory jednak wiele się zmieniło. Pomimo ożywienia gospodarczego włoska gospodarka nie jest w takiej kondycji jak niemiecka czy choćby francuska. Dodatkowo Włochy są na pierwszej linii frontu kryzysu migracyjnego. Taka mieszanka dała pożywkę partiom populistycznym i to one wygrały te wybory. Ze względu na nowe prawo wyborcze część partii połączyła się w koalicje więc formalnie wygrała prawicowa koalicja sygnowana przez byłego premiera, 81-letniego już Silvio Berlusconiego.
Jednak partią, która zdobyła najwięcej, bo ponad 32 proc. głosów jest Ruch Pięciu Gwiazd. Druga Partia Demokratyczna zdobyła zaledwie 19 proc. głosów, połowę tego co 4 lata wcześniej. Zwycięzca potrzebuje jednej z trzech innych partii do utworzenia rządu, jednak choć wszystkie partie poza PD podążają anty-unijną, anty-imigracyjną i mocno populistyczną linią różnice pomiędzy Forza Italia i Ligą Północną a 5Star są bardzo duże i w pierwszych komentarzach liderzy wykluczali wspólne rządy.
Dla Europy nie jest to dobre rozdanie, oznacza bowiem kolejne ognisko zapalne w miejscu, gdzie przez ostatnich kilka lat było względnie spokojnie. Niezależnie od tego, jaki rząd wyłoni się w Rzymie, będzie mniej przyjazny wobec Unii niż gabinet Paolo Gentiloniego. Rynki zareagowały jednak bardzo spokojnie, ponieważ sondaże od dłuższego czasu wskazywały na taki scenariusz. Wyłanianie rządu może trwać teraz tygodniami i inwestorzy będą śledzić te wydarzenia bez przesadnej ekscytacji.
Uwaga rynków szybko wróci do kwestii wojny handlowej, ponieważ już w tym tygodniu prezydent Trump ma formalnie wprowadzić cła na import stali i aluminium do USA. Prezydent w ostatnich dniach nie próżnował i w swoim stylu komentował na Twitterze doniesienia medialne sugerując, że jest gotów wprowadzić również cła na europejskie samochody, gdyby Unia zdecydowała się na działania odwetowe.
To oczywiście scenariusz, którego rynki obawiają się najbardziej – lawina retorsji, które mogą uderzyć w bardzo mocny ostatnio globalny handel i być ciosem dla globalnej gospodarki. Już sama niepewność może schłodzić nastroje inwestorów i tak się dzieje w trakcie poniedziałkowego handlu – obserwujemy silne spadki zarówno w Azji, jak i w przypadku europejskich rynków akcji.
Bieżący tydzień pełen będzie wydarzeń i publikacji. Choć uwaga rynków koncentrować się będzie na polityce, w drugiej połowie tygodnia przyciągną ją posiedzenie EBC (czwartek) oraz raport z amerykańskiego rynku pracy (piątek). O 9:10 euro kosztuje 4,1917 złotego, dolar 3,4088 złotego, frank 3,6382 złotego, zaś funt 4,6961 złotego.